Gronkiewicz-Waltz i jej ekipie już nawet nie chce się do pracy przychodzić

Paweł Lisiecki, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Foto: PAP/Rafał Guz
Paweł Lisiecki, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Foto: PAP/Rafał Guz
REKLAMA

Dzisiaj w wielu miastach Polski odbyła się zorganizowana akcja posłów PiS. Parlamentarzyści udali się do miejuskich ratuszów na tzw. kontrolę poselską. Dziwną sytuację zastali w warszawskim urzędziem iejskim.

Zgodnie z art. 19 Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora każdy parlamentarzysta ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej.

REKLAMA

Zgodnie z powyższym przepisem warszawski poseł PiS Paweł Lisiecki (członek min. sejmowej komisji ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich) udał się do warszawskiego ratusza.

Na wstępie chciał porozmawiać z władzami miasta, aby poinformować je o celu swojej wizyty. Jednak bardzo zdziwił się podczas rozmowy z urzędniczką w sekretariacie, bo w ratuszu nie zastał nikogo z zarządu miasta.

Poseł Lisiecki tak opisuje cała rozmowę:

Czy jest Pani Prezydent?
– Nie ma.
Czy jest, któryś z Wiceprezydentów?
– Nie ma.
Czy jest Sekretarz Miasta?
– Nie ma.
Dyrektor Gabinetu?
– Gdzieś chyba była.
A kto jest?
– Nie mogę udzielać informacji.

Jak to mówią – robota nie zając, nie ucieknie.

REKLAMA