Prezydent Duda zdradził środowiska kresowe

REKLAMA

– Kto dziś w Polsce podtrzymuje tę przestarzałą doktrynę Giedroycia?

– Z jednej strony są to działania środowisk, na których została zbudowana Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Pod wieloma względami te środowiska między sobą się nie różnią. Różnią się w innych sprawach, ale nie tzw. polityki wschodniej. Za czasów tego czy innego prezydenta lub premiera ta polityka sprowadzała się do hasła: „Ukraina jest najważniejsza”. Dziś ta doktryna stała się karykaturą. Hasło powinno być inne: „Polska jest najważniejsza”. Tymczasem obserwujemy uporczywe trzymanie się czegoś, co już nie istnieje. Giedroyc miał swoich naśladowców, choćby w osobie ministra spraw zagranicznych, nieżyjącego Bronisława Geremka, czy także nieżyjącego już prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uporczywie trzymali się wspomnianej doktryny. Unia Wolności i PiS były bardzo ze sobą skłócone, ale w tej sprawie świetnie się dogadywały.

REKLAMA

Dla wielu środowisk zagranicznych Polska, która broni swojej historii, tradycji i kultury, zwłaszcza Kresów Wschodnich, jest niewygodna. Dla Amerykanów, gdzie pojawia się ogromnie cyniczna polityka, liczą się ich własne interesy. Dziś nie mają żadnego interesu w sprzeciwianiu się gloryfikacji ludobójców z UPA. Dlatego podkreśla się wyraźnie, że dla dobrych relacji z Ukrainą należy zapomnieć także o ludobójstwie.

Dobra zmiana rządzi trzy lata i nie podjęła żadnych kroków w kierunku pochówku ofiar. Ponad 80 procent ofiar UPA i SS Galizien nie ma swoich grobów. Mija już prawie 30 lat istnienia III RP i niepodległej Ukrainy, a ten problem nie został w ogóle podjęty. W dodatku o ile coś tam kiedyś, za czasów prezydentów Kwaśniewskiego czy Komorowskiego próbowano robić – oczywiście niewiele, ale jakieś ruchy były – to teraz nie robi się nic. Jest jeszcze gorzej niż za rządów Platformy Obywatelskiej czy SLD.

– Czy taki dystans instytucji państwowych do środowisk kresowych wynika ze skojarzenia ich z wydarzeniami na Wołyniu, czy także inne aspekty powodują, że instytucje oficjalne słabo współpracują z Kresowianami?

– Obserwujemy zapomnienie o Kresach jako takich. Obchodzimy stulecie odzyskania niepodległości. Pan prezydent powołał bardzo liczny komitet narodowy, w skład którego weszli na przykład przedstawiciele środowisk żydowskich, Cerkwi prawosławnej, a nawet Niemców z Opolszczyzny. Natomiast prezydent całkowicie pominął wszystkie środowiska kresowe. Nie tylko te związane z pamięcią o ludobójstwie, ale Orlęta Lwowskie i wiele innych. W ten sposób podjął bardzo konkretną decyzję. Sto lat po odzyskaniu niepodległości mówimy o różnych wydarzeniach, ale w ogóle pomijamy Kresy Wschodnie. To bardzo daleko idąca cenzura.

Widać ją także w różnych działaniach, które podejmuje Ministerstwo Kultury, które ma jeszcze w nazwie „Dziedzictwa Narodowego”. Ono powinno kontynuować pewne tradycje. Ministerstwa Kultury czy Spraw Zagranicznych akcentują całkiem inne rzeczy. Do spraw kresowych – przepraszam za określenie – podchodzą jak pies do jeża. W ogóle nie chcą zagadnienia dotknąć, co widać w finansach, wsparciu materialnym i patronatach. W tym roku wszyscy po kolei odmawiają patronatów. Właśnie odbywa się Kongres Kresowy w Lublinie, organizowany oddolnie przez środowiska kresowe. Patronatu odmówił marszałek Senatu Stanisław Karczewski, chociaż z założenia powinien się troszczyć o relacje z Polakami za granicą. Odmówił także premier Mateusz Morawiecki. Czy trzeba jeszcze większych afrontów?

Pan prezydent, jak wspomniałem, także odmawia patronatu. W zeszłym roku osobiście zwracałem się o patronat nad uroczystościami w Warszawie. Zawsze pojawia się słowo „nie”.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA