Do niesamowitego zdarzenia doszło we wsi Sakówko w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie rozbił się MiG-29. Jego pilot, porucznik Krzysztof S., tuż przed śmiercią stanął przed dramatycznym wyborem: uratować siebie, czy ocalić kilkadziesiąt osób.
W nocy z czwartku na piątek, około godziny drugiej, kilkaset metrów od zabudowań rozbił się MiG-29. Z głębokiego snu mieszkańców wsi wyrwał huk i błysk, który nagle rozjaśnił niebo. Kiedy ludzie wybiegli z domów zobaczyli wielki słup ognia.
To prawdziwy bohater. Nie mogę mówić, łzy napływają mi do oczu… – mówi „Faktowi” p. Maria Kwitek ze wsi Sakówko. Pilot wojskowego myśliwca MiG-29 z Bazy Lotnictwa Taktycznego z Malborka rozbił się tuż za wsią, ratując w ten sposób życie mieszkańców.
Te samoloty często nad nami latały, huk był taki, że trzeba było na noc okna zamykać. W ostatnią noc jakoś nie mogłam zasnąć. Usłyszałam jak leci samolot. Silniki tak ładnie grały. Ale w pewnym momencie zaczęły jakoś tak inaczej pracować. Warkot taki jakby się spod ziemi wydobywał. A potem już tylko huk … – opowiada p. Kwitek.
Jak podaje „Fakt” podczas lotu ćwiczebnego wystąpiła nagła awaria silników, przez co pilot nie był w stanie wrócić na lotnisko w Królewie Malborskim. Porucznik Krzysztof S. dostał polecenie, by się katapultować, ale takie rozwiązanie oznaczałoby, że samolot spadnie na budynki pobliskiej wsi.
Najprawdopodobniej, zdając sobie z tego sprawę, pilot postanowił zaryzykować i wyprowadzić maszynę na pole znajdujące się za wsią. Mężczyzna próbował się katapultować, ale było już za późno i Krzysztof S. nie przeżył, a jego ciało znaleziono około 200 metrów od maszyny.
Pilot Krzysztof S., przez mieszkańców wsi nazywany bohaterem, miał niecałe 33 lata. Zginął dwa dni przed kolejnymi urodzinami, osierocając żonę i dwójkę dzieci.
Zobacz też: Tragedia na Wołdze. Kompletnie pijany kapitan katamarana zabił 11 osób [WIDEO]
Źródło: „Fakt”