Zrujnowany Meksyk zaczyna staczać się na dno. Kraj czeka ten sam los, co komunistyczną Wenezuelę

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pxhere
REKLAMA

Państwa Ameryki Łacińskiej, w przeciwieństwie do położonych niedaleko Stanów Zjednoczonych, nie rozwijają się zbyt dobrze i większość z nich pogrążona jest w chaosie. Po ostatnich wyborach prezydenckich lewo skręca Meksyk, czyli kraj opanowany przez kartele.

Zdaniem p. Victora Maty z „Acton Institute” różnice w rozwoju krajów takich jak Meksyk i USA nie wynikają z czynników naturalnych, ale przywiązania w niektórych państwach do tradycji socjalistycznej. Podobnie jest w wielu krajach Ameryki Południowej, co obecnie obserwujemy w Wenezueli.

REKLAMA

W ostatnią niedzielę miało nastąpić odwrócenie trendów w Meksyku, w którym odbywały się wybory prezydenckie. Meksyk jest obecnie krajem borykającym się z wieloma problemami, gdzie gro osób nie ma dostępu do nauczania, system opieki zdrowotnej jest w tragicznym stanie, a po 22 lepiej samemu nie wychodzić z domu.

Obywatele tego państwa federalnego w niedzielę zdecydowali się jednak na najgorszy możliwy wybór, czyli socjalistę Andresa Manuel Lopez Obradora. Związany on jest z Partido Revolucionario Democratico, a przydomek „demokratyczna” i „rewolucyjna” jasno wskazuje na powiązanie partii z lewicą.

Zmiana, która nastąpi po objęciu rządów przez nowego prezydenta nie poprawi jakości życia mieszkańców kraju, ale będzie powtarzaniem tych samych błędów, tylko że „jeszcze bardziej”. Meksyk powinien jednak przygotowywać się na zniszczenie, podobne do tego które miało miejsce w Wenezueli.

Model w wielu państwach z tamtego regionu jest bardzo podobny – socjaliści i komuniści zdobywają władzę w demokratycznych wyborach, by potem wprowadzić antydemokratyczny model rządów. Samo obalenie demokracji można by im zapisać za plus, ale ustanowienie systemu, w którym kontrolowana jest każda dziedzina życia obywateli, już nie.

Pojedyncze wyniki wyborów nie są jednak aż tak niepokojące, jak fakt że latynoscy socjaliści wzajemnie udzielają sobie wsparcia, głównie w kontekście finansowym. Dotyczy to zarówno nowego przywódcy Meksyku, komunisty z Wenezueli, ale i mniej znanych Dilma Rousseff (b. prezydent Brazylii), Cristina Kirchner (b. prezydent Argentyny), Pablo Iglesias (lider lewicy w Hiszpanii) i Evo Morales (prezydent Boliwii).

Wybory w Meksyku zostawiają jednak cień nadziei. W wyborach kandydowało w sumie czterech kandydatów, a trzech z nich prezentowało mniej lub bardziej antysocjalistyczne nastawienie. Zdobyli oni łącznie 46 procent poparcia, przy czym lewicowy kandydat skumulował całe poparcie osób o socjalistycznych poglądach.

Zobacz także: Krwawe wybory w Meksyku. Bandy i kartele zamordowały już ponad 100 kandydatów i lokalnych polityków

REKLAMA