
Od lat 50. ubiegłego wieku sytuacja ekologiczna Morza Bałtyckiego ulega pogorszeniu. Najnowsze badania niemieckich i fińskich naukowców wykazały, iż dzisiejszy stan morza jest najgorszy od 1500 lat. Co jest tego przyczyną?
Morze Bałtyckie poddano szczegółowym badaniom, które przeprowadzili naukowcy z Niemiec i Finlandii. Po ich zakończeniu badań opublikowano druzgocący raport. Jak się okazuje sytuacja ekologiczna zbiornika jest fatalna.
W przybrzeżnych strefach Morza Bałtyckiego zaczyna brakować tlenu. W efekcie stopniowo zanika morskie życie. Obecnie tego typu „martwe strefy”, w których nie występuje życie, mają powierzchnię 70 tysięcy kilometrów kwadratowych. Warto przypomnieć, że cała powierzchnia Bałtyku to 377 tysięcy kilometrów kwadratowych, więc na ten moment nieco ponad 18,5 procenta morza jest niezdatna do życia.
Profesor Tom Jilbert z Uniwersytetu w Helsinkach tłumaczy, iż „martwe strefy” obserwowane były niegdyś jedynie przy morskim dnie.
To obszary, które kiedyś obserwowaliśmy tylko przy dnie, gdzie praktycznie nie ma tlenu potrzebnego do życia. Powstają, gdy w wodzie jest za dużo składników odżywczych, które rozwijają algi. Te po jakimś czasie umierają i opadają na dno, gdzie są rozkładane przez bakterie, zużywające w procesie ogromne ilości tlenu – mówi.
Katastrofalna sytuacja jest efektem licznych zanieczyszczeń oraz działalności człowieka. Dużą rolę w zanieczyszczeniu odegrały miasta nad Bałtykiem, które rozwinęły się po zakończeniu II wojny światowej.
Prof. Jilbert bije na alarm i ostrzega, że martwe strefy nie zagrażają tylko zwierzętom żyjącym na dnie morza, ale wpływają między innymi na ławice ryb.
Jeśli nie odwrócimy tego procesu, nie zahamujemy go, to już za kilka lat ryby znikną z Bałtyku – ostrzega.