Zagraniczny złom czy statki z polskich stoczni? Eksperci Instytutu Studiów Wschodnich krytykują plany MON

ORP_Kaszub_Gdynia_okręt_marynarka
ORP Kaszub. Źródło: Wikipedia
REKLAMA

Instytut Studiów Wschodnich (ISW) ocenia, iż polska gospodarka poniesie straty 4,7 miliarda rocznie jeśli upadną zagrożone obecnie firmy działające w sektorze stoczniowym. Ratunkiem według Instytutu mogą być zamówienia od Marynarki Wojennej. 

ISW w raporcie „Polski sektor stoczniowy: stan obecny, perspektywy, zagrożenia” podaje, iż „dodatkowe koszty związane z restrukturyzacją zatrudnienia w sektorze obciążą budżet kwotą nawet 600 mln zł (wydatek skumulowany). Dodając do tego potencjalnie utracone przychody oraz wpływy podatkowe (możliwe do uzyskania w wariancie rozwoju sektora w średniorocznej kwocie ok. 9 mld zł do 2030 r.), uzyskujemy łącznie kwotę 13,7 mld zł rocznie realnego wpływu realizacji negatywnego scenariusza dla sektora stoczniowego w Polsce na produkt krajowy brutto

REKLAMA

Instytut wskazuje, że polskie stocznie znajdują się w trudnej sytuacji. Ratunkiem jest produkcja o wysokiej wartości dodanej i specjalizacja. Wymaga to jednak konsolidacji i kapitału, zarówno finansowego jak i ludzkiego, a także wsparcia państwa.

„Konsolidacja sektora pod nadzorem Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz planowana specjalizacja stoczni w budowie jednostek takich jak promy, konstrukcji z segmentu energetyki odnawialnej oraz produkcji okrętów dla Marynarki Wojennej jest tu niewątpliwie krokiem w dobrym kierunku” – czytamy w raporcie.

Polska zajmuje odległe – 22. miejsce wśród producentów statków na świecie. Krajowe stocznie trudno uznać za beneficjenta pozytywnych przemian i trendów, jakich doświadcza obecnie przemysł stoczniowy Europy Zachodniej.

„W odróżnieniu od konkurencji z Zachodu, stocznie w Polsce nie posiadają portfela długoletnich i znaczących kontraktów na budowę wyspecjalizowanych jednostek. W dużej mierze są wręcz nieefektywne lub też działają realizując minimalne marże, niepozwalające na wypracowanie trwałej i istotnej nadwyżki kapitałowej” – czytamy także.

Zdaniem autorów raportu, działaniem, które jest pożądane i często praktykowane przez inne państwa Unii Europejskiej jest udzielanie zamówień specjalnych (dotyczących sektora obronnego) oraz wdrażanie innych strategicznych projektów stymulujących rozwój rodzimych przedsiębiorstw. Procesom tym towarzyszy oczywiście kontynuowanie w stoczniach europejskich programów restrukturyzacyjnych i inwestycyjnych.

„Realizacja kontraktów na budowę okrętów w partnerstwie z wiodącymi podmiotami zagranicznymi powinna pozwolić na odbudowę potencjału produkcyjnego, jak również na pozyskanie kluczowych kompetencji z zakresu zarządzania skomplikowanymi projektami. Będzie to możliwe jedynie w przypadku, gdy zapadną odważne polityczne decyzje. Dotychczas bowiem modernizacja Marynarki Wojennej opierała się na 'rozwiązaniach tymczasowych'” – twierdzą autorzy raportu.

Uczynienie z Marynarki Wojennej kluczowego klienta polskich stoczni w perspektywie kilkunastu lat pozwoli, zdaniem autorów raportu, na rozbudowę krajowego łańcucha producentów i dostawców powiązanych z sektorem stoczniowym.

W konsekwencji – zgodnie z obliczeniami Instytutu Studiów Wschodnich – przemysł stoczniowy wniesie do produktu krajowego brutto dodatkowe 95 mld zł i wygeneruje kilkadziesiąt tysięcy nowych miejsc pracy. Sektor ten wraz z siecią polskich podwykonawców przyniesie szacunkowo do roku 2030 r. 20 mld zł dodatkowych wpływów do budżetu państwa z tytułu podatków.

Według ekspertów ISW, głównym zagrożeniem dla realizacji tego pozytywnego scenariusza jest pomysł, aby modernizację Marynarki Wojennej oprzeć na wynajmie okrętów używanych, lub przejęciu jednostek wycofanych ze służby w innych krajach.

„Takie rozwiązania tymczasowe zabiją polskie stocznie, bo w tych przypadkach nie będzie dla nich żadnych kontraktów. Co więcej, zabiją też Marynarkę Wojenną, bo ta pozostanie ze sprzętem o nikłej wartości bojowej” – wskazują autorzy raportu.

Przypominają, że na przełomie wieków MON pozyskał używane okręty podwodne typu Kobben oraz używane fregaty typu Oliver Hazard Perry, których wartość bojowa jest niewielka, a w efekcie transakcji, budowa okrętów w Polsce została skuteczne zatrzymana na 20 lat. Natomiast niedawno MON informował o możliwości zakupu od Australii dwóch używanych fregat typu Adelaide, na który przeznaczona ma zostać kwota 2 mld zł, odpowiadająca kosztom budowy w polskich stoczniach dwóch nowoczesnych korwet wielozadaniowych.

Zgodnie z prognozami zawartymi w raporcie, potencjał polskiego przemysłu może ponownie zostać roztrwoniony w imię krótkotrwałych politycznych sukcesów. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że zakup starych, używanych jednostek to wydatek porównywalnej wielkości do kosztów budowy w polskich stoczniach takiej samej liczby nowoczesnych okrętów, ze wszystkimi z tym związanymi korzyściami – twierdzą eksperci Instytutu Studiów Wschodnich.

REKLAMA