Chętnych do SN jednak nie brakuje. Do Nowej Izby Dyscyplinarnej ludzie walą drzwiami i oknami. Czyli sędziowie chcą rozliczyć swoje środowisko

Prof. Małgorzata Gersdorf. Foto: PAP/Jakub Kamiński
Prof. Małgorzata Gersdorf. Foto: PAP/Jakub Kamiński
REKLAMA

Totalna opozycja załamana. Mimo, że sędziowie startujący w konkursie są oskarżani o to, że wspierają niszczenie konstytucji, chętnych do SN jednak nie brakuje. Najwięcej osób zgłosiło się do pracy w nowo utworzonej Izbie Dyscyplinarnej. 

Jak podaje portal gazetaprawna.pl na dzień dzisiejszy wszystkich kandydatów do SN jest aż 57, a wakatów zaledwie 44. Największym zainteresowaniem cieszą się stanowiska w nowo utworzonej Izbie Dyscyplinarnej – na 16 przewidzianych w ogłoszeniu prezydenta stanowisk już teraz jest dwa razy więcej zgłoszeń.

REKLAMA

Groźby prof. Małgorzaty Gersdorf i wszystkich sędziów związanych z totalną opozycją nie działają na środowisko. Jak się okazuje najwięcej chętnych do Izby Dyscyplinarnej jest własnie ze środowiska sędziowskiego – aż 14 osób na 33 zgłoszenia.

–”Z jednej strony mnie to nie dziwi. Orzekający w tej izbie będą przecież dostawać specjalny dodatek wynoszący 40 proc. wynagrodzenia. To spora zachęta. Poza tym będą mieli zdecydowanie mniej pracy niż orzekający w pozostałych izbach” – mówi Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku.

–”Taka teza jest uzasadniona, gdy weźmie się pod uwagę zeszłoroczny wpływ spraw dyscyplinarnych do SN. Z danych tych wynika, że na jednego sędziego przypadać będzie nieco ponad jedna sprawa na kwartał” – dodaje.

Portal przypomina jednak, że osoby ubiegające się o posady w SN narażają się na krytykę ze strony tej części środowiska, która uznaje ów proces za niezgodny z konstytucją. Co więcej twierdzą oni, że ubieganie się o te stanowiska to jawne wspieranie niszczenia ustawy zasadniczej.

Co ciekawe, połowa z sędziów, którzy aplikują do SN, to sędziowie najniższego rejonowego szczebla. Zgłosiło się ich aż siedmiu. Pozostali orzekają w sądach okręgowych.

–”Jestem pewien, że pobudki, którymi kierują się ci, którzy naprawdę chcą dostać się do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, nie należą do szlachetnych. To mogą być sędziowie, którzy czują się skrzywdzeni przez środowisko i teraz będą mieli okazję odegrać się na tych, którzy w ich mniemaniu stanęli im na drodze kariery lub potraktowali ich niesprawiedliwie” – twierdzi Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Stałego Prezydium Forum Współpracy Sędziów.

Nczas.com/ gazetaprawna.pl

REKLAMA