
Lewicowi artyści w Polsce ewidentnie nie mogą się pogodzić ze zmianą władzy, która nastąpiła w Polsce trzy lata temu. Taki Zbigniew Hołdys odleciał jednak już na tyle daleko, że nawet dziennikarka TVN-u musiała go hamować.
Zbigniew Hołdys był gościem programu „Fakty po faktach” emitowanego przed godziną 20 na antenie TVN24. Okazuje się, że na nagranie mógł jednak nie dotrzeć, bo drogę próbował mu zablokować tajny agent PiS-u.
Wyprzedził mnie jakiś kierowca i nagle wyhamował. Ja bym nigdy o tym nie pomyślał, że to jest SB, ale że ktoś może się zaciekawił albo mnie rozpoznał. Ale zaskoczyła mnie ta myśl, że może nie zdążę – powiedział Hołdys.
Ja ze swoją rodziną rozmawiam przez szyfrowany telefon – mówił artysta. W tym momencie nawet prowadząca program dziennikarka TVN-u nie wytrzymała i powiedziała: może to jednak lekka przesada.
Wielokrotnie wymieniając z przyjaciółmi SMS-y nagle się waham, czy coś co napisałem nie zostanie użyte przeciwko komuś. Już zaczynam widzieć coś, co widziałem w latach 80. i 70. – dodawał Hołdys.
Hołdys: "Ja ze swoją rodziną rozmawiam przez szyfrowane komunikatory".
I tym, że jak jeździ do TVN to śledzi go samochód i zjeżdża mu drogę.
Studium przypadku. Ciężkiego. 😂😂😂 pic.twitter.com/HhpLtGl8bT— Piotr Lis (@Piotr_Lis_) August 2, 2018