Hiszpański minister spraw zagranicznych zaprzecza jakoby jego kraj miał problem z nielegalna masową imigracją. Jednocześnie rząd wystąpił do Unii o pilne 35 milionów euro, które miałoby pomóc poradzić sobie z masowym zalewem przez przybyszy.
Odkąd socjaliści objęli stery rządów Hiszpania stała się głównym kierunkiem docelowym dla nielegalnych imigrantów z Afryki Północne. Statki z przybyszami, których do swych portów nie chcą już wpuszczać Włosi zostały przyjęte w Hiszpanii. To określiło nową marszrutę dla przemytników i nielegalnych imigrantów.
W pół roku do Hiszpanii przedostało się 21 tysięcy osób. W ubiegłym tygodniu w ciągu tylko jednego dnia szturmem około 600 imigrantów przedostało się hiszpańskich enklaw w Afryce Północnej – do Ceuty i Melilii. Rannych wtedy zostało kilkunastu funkcjonariuszy służb granicznych i policjantów.
Lewacki rząd nie widzi jednak żadnego problemu. Josep Borrell, minister spraw zagranicznych uważa, że doniesienia o masowej imigracji i problemie są przesadzone.
– Mówimy o 20 tysiącach imigrantów w tym roku, w kraju, który ma 40 milionów ludzi – powiedział Borrell.
Według niego imigracja jest rozwiązaniem dla problemu starzenia się Europy.
– Ewolucja demograficzna Europy pokazuje, że jeśli nie chcemy, by nasz kontynent się zestarzał, to potrzebna jest świeża krew. Nie wydaje się, by mogły ją zapewnić nasze zdolności prokreacyjne – powiedział minister.
Tymczasem kilka dni temu hiszpański rząd wystąpił do Unii Europejskiej o pilne wsparcie kwotą 35 milionów euro, na zabezpieczenie granic i poradzenie sobie z przybyszami. Hiszpanii grożą wielkie problemy choćby z zakwaterowaniem imigrantów.
Po zakończeniu wakacji do takich miast jak np Alicante powrócą studenci. Miesiąc temu hiszpańskie władze nakazały im opuszczać kwatery i akademiki, by zrobić miejsce dla imigrantów. Każdego dnia do Hiszpanii przybywa ich kilkuset. Problem z zakwaterowaniem ich i utrzymaniem będzie więc tylko rósł.