Antysocjalistyczny dream team

REKLAMA

Zgodnie z zapowiedziami, PiS tak zmienił ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego, że aby jakieś ugrupowanie do niego weszło, to – w zależności od okręgu – będzie musiało uzyskać od 10 do nawet 20 procent poparcia.

Znacznie zmniejszono też liczbę startujących – ma być ich teraz maksymalnie dwa razy tyle co miejsc w danym okręgu, czyli np. w najmniejszych okręgach maksymalnie sześciu na jednej liście.

REKLAMA

W efekcie w tych wyborach będzie bardzo łatwo wystartować, natomiast bardzo trudno będzie się w nich przebić. Jedyne racjonalne wyjście z tej sytuacji dla ugrupowań wolnościowych i antysystemowych to zorganizować wspólny dream team złożony ze 102 albo 104 osób (bo jeszcze nie wiadomo, czy będzie 51 mandatów, czy o jeden więcej), nazwać to ugrupowanie np. Alternatywa dla Polski i próbować się tym sposobem przez ustawione zasieki przebić.

Ugrupowania „na prawo od PiS-u” w ostatnim cyklu wyborczym zbierały od 10 do 20 procent, a teraz, po tym jak PiS jednak trochę się „zużył”, wydaje się, że możliwość osiągnięcia tej drugiej wartości istnieje. A dałoby to być może nawet ok. 30 proc mandatów.

Zaistnienie takiej listy jest możliwe, ale czy prawdopodobne? Wydaje się, że innego wyjścia w zasadzie nie ma, no chyba że ugrupowania „na prawo od PiS-u” zdecydują się na zbiorowe samobójstwo i stworzą kilka konkurencyjnych list.

Wybory do Europarlamentu tylko o cztery-pięć miesięcy poprzedzają wybory parlamentarne. Gdyby udało się uzyskać dobrą pozycję w tych pierwszych, to jest też niemal pewność powodzenia w tych drugich. Trzeba więc je w zasadzie traktować łącznie, tak jak to robi PiS, który chce z nich zrobić nagrodę dla zasłużonych działaczy, których nie chce już widzieć w Sejmie czy ministerstwach.

Takie podejście do sprawy to też duża szansa dla prawicowej konkurencji PiS-u, bo owi działacze będą już mocno „zużyci”, dodatkowo będzie się za nimi ciągnęła „synekuralność” ich startu, więc będą ofertą względnie słabą.

I na koniec o zagrożeniach: oczywiście jeśli nie będzie koniunktury, to nawet dream team polegnie. Tak stało się, przypominam, 10 lat temu z listą Libertasu, z której sam zresztą wtedy startowałem. Ważne więc, by Alternatywa dla Polski miała za sobą nie tylko przyciągające jednostki, ale także silne organizacje.

Zagrożeniem jest także pozycjonowanie się PiS-u w opozycji do UE. W poprzednich wyborach takiej sytuacji nie mieliśmy i dość trudno będzie zapewne przebić się przez toczony przez PiS spór z Komisją Europejską. Można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński zawłaszczył nie tylko patriotyzm i prawicowość, ale i antyunijność – w dodatku zrobił to tak sprytnie, że jest jednocześnie prounijny i antyunijny.

Zresztą to jego stały trick, bo przecież jego patriotyzm też bywa antypatriotyczny, a prawicowość, jest wybitnie lewicowa. I ta dialektyka jest skuteczną pułapką dla wyborców.

REKLAMA