Spektakularna porażka ZUS. Chcieli kilkadziesiąt tysięcy od właściciela niedziałającej firmy. Przedsiębiorca się postawił i wygrał!

Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). / Dostawca: PAP
Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). / Dostawca: PAP
REKLAMA

Biurokracja w naszym kraju potrafi wykończyć niejedną firmę. Okazuje się, że nawet jeżeli ktoś zawiesił swoją firmę, dopełnił prawie wszystkich niezbędnych formalności, ale zapomniał wyrejestrować jej z listy Centralnej Ewidencji i Informacji Gospodarczej, to po kilku latach po zaległe składki może zgłosić się ZUS.

Zawieszenie działalności firmy może przysporzyć nie lada problemów, a wszystko przez biurokrację, z którą trzeba w naszym nieszczęśliwym kraju walczyć. „Rzeczpospolita” opisuje historię mężczyzny, który w latach 80. założył firmę przewozową, a na początku lat 90. stracił koncesję i musiał zawiesić działalność.

REKLAMA

Nie dopełnił jednak wszystkich formalności, do pełni szczęścia biurokratów zabrakło wykreślenia z listy Centralnej Ewidencji i Informacji Gospodarczej. W związku z powyższym ZUS postanowił po ponad 20 latach upomnieć się o należne składki, w sumie 43 tysięcy złotych.

Były przedsiębiorca nie ma zamiaru płacić i ze sprawą poszedł już do sądu. Tutaj, jak to w Polsce, zaczął się cyrk. Sąd I instancji co prawda przyznał mu rację, ale już w II instancji sprawę przegrał. Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.

Sąd Najwyższy orzekł ostatecznie, że firma w rzeczywistości nie działa, więc Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie miał prawa żądać płatności składki za ten okres. Wszystko to działo się ponad 20 lat po zawieszeniu działalności, o której mężczyzna pewnie już zdążył zapomnieć.

„Rzeczpospolita” dodaje, że różnica w ewidencji CEIDG a ZUS wynosi aż 235 tysięcy osób. Do tylu osób może w teorii zwrócić się ZUS, jeżeli tylko ogarnie o kogo chodzi.

REKLAMA