Janusz Korwin-Mikke wróży z fusów i flaków na koniec wakacji

Korwin-Mikke zaćmienie księżyca Gdynia
Janusz Korwin-Mikke.
REKLAMA

Temperatury opadają do normalnych, zupełnie nie przejmując się Globalnym Ociepleniem ani też Walką z GlOciem. Najwyższa pora, by nie tylko Unia Europejska, ale i cała ONZ zrobiła z tym porządek.

Przy okazji: należy też zrobić porządek z opadami. Deszcz powinien padać w nocy, by roślinki miały pod dostatkiem wody – a w dzień powinno być słonecznie, by turyści mogli się opalać. I zamiast tych głupich stref czasowych oraz czasu „letniego” wrócić do pięknych obyczajów, gdy w każdym mieście południe przypadało na moment, gdy Słońce nad danym miastem jest najwyżej.

REKLAMA

Czytaj także: Najnowszy wstępniak z „NCz”! Szukamy autorów, sprawdź się na wojnie informacyjnej

Komputery dadzą temu radę – będą odpowiednio przestawiały zegarki. I oczywiście gdy spiker w Warszawie powie: „Jest 13.27”, odbiornik w Poznaniu przełoży to na „jest 13.11”. Proste. Komputer da radę. Skoro już przekłada się z jednego języka na drugi, to taka operacja nie jest żadnym problemem.
I oczywiście dzień powinien, tak jak dawniej, trwać od świtu do zmierzchu. Dzięki czemu godziny w lecie byłyby dłuższe, a godziny zimowe krótsze. Kto pracował np. pięć godzin na mrozie, wie, jak ważne, by te godziny były jak najkrótsze. Noc zimą trwałaby też 12 godzin – ale byłyby to godziny tak długie, że można by zadbać o właściwy przyrost naturalny.

Zegarki sprężynowe nie dałyby rady – i bardzo dobrze: p.Sławomir Nowak nie epatowałby nikogo szwajcarską produkcją. A my mielibyśmy najnowsze zegarki elektroniczne z przodujących krajów świata.

No dobrze, można sobie pomarzyć… A tu kończy się kanikuła i politycy wracają do utrudniania nam życia. A wszyscy czekają na wyjaśnienie: co IIEE Włodzimierz Putin i Donald Trump tak naprawdę ustalili w Helsinkach?

W czasach gdy na Kremlu rządziła komuna, wszystko było proste: co jakiś czas – z okazji 1 Maja czy Dnia Zwycięstwa – na trybunę na placu Czerwonym wchodzili członkowie PolitBiura – i uczeni kremlinologowie z kolejności ich pojawienia się i częstości słów, jakie między sobą zamieniali, wnioskowali o tym, co też Sowieci uczynią. Co ciekawe, żaden kremlinolog nigdy nie zgadł, kto zostanie następnym GenSekiem. Przepowiadacze pogody mają pod tym względem większe sukcesy. Tak się rozzuchwalili, że przepowiadają, jaka będzie temperatura za 200 lat. Jest to o wiele łatwiejsze niż przepowiadanie pogody na jutro – bo nie grozi im, że za 200 lat pobiją ich rozwścieczeni odbiorcy tych prognoz. Przy okazji przypominam, że do tej pory nie zostało w Zjednoczonym Królestwie odwołane surowe prawo z 1586 roku karzące śmiercią wróżbitów, czarowników i właśnie przepowiadaczy pogody. Stosowanie go do tych, co przewidują pogodę na jutro, jest zbędne – wystarczy pozywać ich o odszkodowanie za błędną przepowiednię. Natomiast zastosowanie go do tych, co przewidują pogodę za 200 lat, wydaje się ze wszech miar właściwe.

Czytaj dalej ->

REKLAMA