Niemcy wycinają drzewa na potęgę, bo tylko tak można uratować lasy przed kornikiem. W Polsce głupia opozycja i szaleni ekolodzy zrobili z tego samego problemu aferę na całą Europę

REKLAMA

Według ministerstwa leśnictwa Bawarii, około połowa terytorium tego niemieckiego kraju związkowego stanowi obecnie strefę zagrożenia kornikiem – informuje niemiecki dziennik „Die Welt”. Niemcy wycinają drzewa na potęgę, bo uważają, że jedynym środkiem zaradczym jest natychmiastowa wycinka zaatakowanych drzew i wywożenie ich z lasu. A w Polsce z tego samego powodu była afera na cała Europę.

Rok 2018 jest już czwartym kolejnym, w którym występuje masowe rozmnażanie się tego szkodnika. W ciągu trzech poprzednich lat notowano pojawianie się corocznie trzech nowych pokoleń, a w roku bieżącym może ich być nawet cztery, jeśli pogoda będzie nadal ciepła i sucha – obawiają się eksperci.

REKLAMA

Jak zaznacza ministerstwo leśnictwa, jedynym środkiem zaradczym jest natychmiastowa wycinka zaatakowanych drzew i wywożenie ich z lasu – w tydzień lub najpóźniej w dwa tygodnie po wykryciu na nich kornika. Drzewa mniej uszkodzone trafiają do składów mokrych, gdzie systematyczne zraszanie wodą topi znajdujące się pod korą larwy i chrząszcze, uniemożliwiając ponadto rozwój grzybów. Dobrą jakość drewna da się w ten sposób utrzymywać przez lata.

Wycinkę prowadzi się w Bawarii przy pomocy maszyn Harvester, zdolnych ściąć i zamienić w pięciometrowej długości pnie 70 drzew dziennie.

Mimo sprzyjających warunków meteorologicznych, rozmiary plagi kornika nie są w tym roku w Bawarii tak duże, jak się obawiano. Rok 2017 był pod tym względem najgorszy, a w obecnym liczba wykrytych zaatakowanych drzew jest o około 30 proc. mniejsza. (PAP)

REKLAMA