Wojna domowa w Legii Warszawa. Kibice zażądali głowy prezesa

Dariusz Mioduski. Dostawca: PAP
Dariusz Mioduski. Dostawca: PAP
REKLAMA

Tego, co się dzieje w drużynie Legii Warszawa, nie pamiętają nawet najstarsi kibice. Odpadnięcie mistrza Polski najpierw z drużyną ze Słowacji, później z drużyną Luksemburga, jest czymś, co trudno zrozumieć kibicom.

Legia odpadła po walce z drużyną, która jak zauważył zastępca naczelnego dyrektora Przeglądu Sportowego Tomasz Włodarczyk, pochodzi z miasta będącego 10 razy mniejsze, od warszawskiej dzielnicy Mokotów. Niestety to nie przypadek.

REKLAMA

W zeszłym roku Legia odpadła z pucharów po meczach z drużynami z Kazachstanu i z Mołdawii. Jeśli do tego dodać, że najlepsi wychowankowie akademii piłkarskiej Legii uważanej za najlepszą w Polsce: Rafał Wolski, Dominik Furman, Damian Łukasik zupełnie nie sprawdzili się w absolutnie przeciętnych klubach zachodnioeuropejskich, to mamy prawdziwy obraz umiejętności piłkarzy klubu.

To nie wszystko. Do poziomu piłkarzy dostosowano poziom zarządzania klubem. Najlepszym przykładem jest ostatnio sprawa Artura Jędrzejczyka. Piłkarz miał tak wysokie zarobki, że wywierano na niego nacisk, żeby odszedł klubu. Kiedy nie udało się go złamać, to skreślono go z listy piłkarzy zgłoszonych do pucharów. Efekt był taki, że Legia pozbawiona swojego najlepszego obrońcy dostała 4 bramki z Luksemburczykami.

Jędrzejczyk w końcu poszedł na kompromis, ale nie zrezygnował z zarobków, tylko zgodził się na rozłożenie ich w czasie. Legia nie uzyskała ani złotówki od Jędrzejczyka, a za to odpadła z pucharów tracąc kilkanaście milionów złotych.

Przywrócony do łask Jędrzejczyk pokazał, co mogłoby się stać, gdyby grał w pucharach. W obu ligowych meczach, w których wystąpił, strzelił w każdym gola, mimo, że jest obrońcą.

Katastrofa zmusiła Dariusza Mioduskiego, właściciela i prezesa Legii, do wystosowania listu do kibiców klubu. W liście przeprosił kibiców i przyznał się do błędów, zaznaczając, że największym błędem było zatrudnienie trenera bez doświadczenia. Ten list utrzymany w przepraszającym tonie nie zrobił jednak wrażenia na kibicach. I słusznie. Nie ma w nim niczego, co by wskazywało, że prezes wyciągnął wnioski z klęsk.

Na ten list odpowiedziało Stowarzyszenie Kibiców Legii i Grupy Kibicowskie.

„Z Pańskich ust padały słowa o wielkiej Legii, o wchodzeniu klubu na wyższy poziom. Dziś wiemy, że jedyny wyższy poziom, jaki nasz klub osiągnął pod Pana wodzą, to poziom absurdu.”

„Ze zdumieniem i obawami przyjmowaliśmy informacje o zatrudnianiu na stanowisku trenera kolejnych dyletantów i amatorów, nieprzygotowanych do pełnienia tej kluczowej funkcji, a których kandydatury były gorąco popierane przez członka zarządu Tomasza Zahorskiego. Z niepokojem patrzyliśmy na zatrudnienie na stanowisku dyrektora sportowego Ivana Kepciji, powiązanego z niesławną rodziną Mamićiów – czego orędownikiem był również Tomasz Zahorski. Z zażenowaniem i coraz większym niepokojem obserwowaliśmy kolejne transferowe niewypały, sprowadzanie z Bałkanów towaru „piłkarzopodobnego” i coraz większą marginalizację roli Polaków w drużynie” – piszą kibice.

Kibice zażądali:

– przedstawienia możliwie szczegółowej informacji na temat stanu finansów klubu, wraz z planem na jego dalsze finansowanie;

– zatrudnienia kompetentnego prezesa i dyrektora sportowego;

– zwolnienia Ivana Kepciji i Tomasza Zahorskiego oraz trenerów przygotowania fizycznego odpowiedzialnych za przygotowanie tzw. piłkarzy do sezonu, jako osób w dużej mierze winnych obecnego stanu rzeczy.

Żądanie zatrudnienia kompetentnego prezesa, czyli zwolnienia samego Mioduskiego oznacza, że w Legii rozpoczęła się wojna domowa.

Źródło: Legioniści com., Sport.pl, Przegląd Sportowy

REKLAMA