Wolność słowa po niemiecku. Dotowany przez państwo dziennik odmawia komentowania sprawy zamordowanego przez uchodźcę lekarza

Merkel migranci rząd
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. Wikimedia/YouTube
REKLAMA

W ubiegłym tygodniu niemiecki lekarz padł ofiarą 26-letniego azylanta z Somalii w Offenburgu. Mężczyzna został zadźgany nożem. Tragedia ta wstrząsnęła opinią publiczną i informowała o niej większość mediów w kraju. Wyjątek stanowił serwis informacyjny Tagesschau, który konsekwentnie odmawia komentowania sprawy.

Dr Kai Gniffke, redaktor naczelny Tagesschau, poszedł o krok dalej i wydał oświadczenie na swoim blogu, przekonując, że ta tragiczna historia nie miała żadnego znaczenia krajowego ani międzynarodowego. Co ciekawe zarówno media krajowe jak i te zagraniczne były innego zdania.

REKLAMA

Co najmniej zdziwienie budzą materiały i historie, które zdaniem serwisu są godne opowiedzenia, a które pojawiły się tuż po morderstwie. Dotyczyły one tak absorbujących problemów jak zakładanie firmy w saunie, skuterów elektrycznych czy przekręcenia imienia żony przez Donalda Trumpa.

Nawet niskie notowania nie zrażają serwisu bowiem pensje jego pracowników są zabezpieczone przez niemieckich podatników. Przeciętne zarobki dziennikarzy, takich jak pan Gniffke, wynoszą około 11 000 euro miesięcznie.

REKLAMA