Winiarczyk: Walka na dywizjony 303

Fot. Kino Świat
Fot. Kino Świat
REKLAMA

To naprawdę filmowa wpadka roku. W tym samym czasie wchodzą do kin dwa filmy o słynnym Dywizjonie 303. Pierwszy z nich jest angielski i przerażająco szczery. Bo pokazuje jak młodzi Polacy bili się o ocalenie skóry… późniejszych zdrajców.

Walki polskich lotników w zmaganiach z hitlerowską Luftwaffe podczas II wojny światowej stały się jedną z historycznych legend Wojska Polskiego. Przyczyniła się do tego przede wszystkim książka Arkadego Fiedlera „Dywizjon 303”, napisana w 1940 roku podczas Bitwy o Anglię i przemycana do okupowanej Polski.
Losy asów polskiego lotnictwa po wojnie potoczyły się bardzo różnie. W ostatnich latach zostały nieźle opisane przez historyków. Jan Zumbach brał udział jako najemnik w kolonialnych walkach w Afryce, Witold Łokuciewski i Stanisław Skalski wrócili do Polski (Skalski siedział kilka lat w więzieniu), a po przemianach w 1956 roku obaj podjęli służbę w LWP, narażając się zresztą na pewien ostracyzm ze strony antykomunistycznej emigracji. Jeszcze inni na obczyźnie pracowali w rozmaitych zawodach.

REKLAMA

Czytaj także: Brexitowcy zbierają siły i pieniądze. Farage znów na pierwszej linii frontu w kampanii o opuszczenie Unii Europejskiej

Wznawiana po 1956 roku książka Fiedlera oraz wspomnienia Zumbacha i Urbanowicza okazały się hitami czytelniczymi. W ostatnich latach ukazało się mnóstwo nowych opracowań historycznych i filmów dokumentalnych na te tematy. Temat od dawna kusił też filmowców fabularnych – w efekcie powstały aż dwie produkcje na ten sam temat.
Wszedł właśnie na ekrany pierwszy z dwóch filmów fabularnych o walkach polskich lotników w Bitwie o Anglię w 1940 roku. „303. Bitwa o Anglię” jest produkcją brytyjską z udziałem polskich aktorów. Przy filmie pracowały także polskie podmioty produkcyjne. Jest to ważne, ponieważ film został zrealizowany przez Anglików i przeznaczony został głównie na rynek anglojęzyczny. Fakt ten ma znaczenie w sposobie ujęcia tematu przez twórców.

Ciekawe, że Anglicy wrócili do udziału polskich pilotów w obronie nieba Wielkiej Brytanii dopiero prawie 50 lat po premierze (1969 r.) prestiżowej superprodukcji „Bitwa o Anglię”, z udziałem kilkudziesięciu wybitnych brytyjskich i europejskich aktorów, w tym czołowych gwiazd ekranu. W filmie tym, zrealizowanym w stylu ówczesnych wielkich produkcji wojennych, udział polskich lotników został ukazany wyraźnie – może nie tak, jak byśmy chcieli, ale jednak. Pewnie dlatego utwór miał polską premierę zaledwie kilka miesięcy po londyńskiej. Udział Polaków w sojuszu antyhitlerowskim został zresztą uwieczniony wcześniej w brytyjskim filmie „Oni ocalili Londyn” z 1958 roku, którego tematem była walka polskich lotników i udział podziemia w likwidacji niemieckich baz z rakietami V1 i V2, śmiertelnie zagrażającymi pod koniec wojny Londynowi. Filmy te były nielicznymi pozytywnymi wyjątkami wśród wielu antypolskich „poloników” w powojennym kinie europejskim i amerykańskim. Sprawy te nie zostały do dziś należycie opisane przez historyków kina, którzy w PRL unikali tych tematów. Krytyka filmowa była bowiem zdominowana przez historycznych „rewizjonistów”.

Czytaj także: Absurdy politycznej poprawności. Zabrali im wszystko. Teraz chcą zabrać nawet seks

Jest rzeczą ciekawą, że w „303. Bitwa o Anglię” autorzy nie zostawiają suchej nitki na angielskich wojskowych i dowódcach, którzy początkowo odnosili się do Polaków w sposób lekceważący, rasistowski i chamski. Docenili ich dopiero wówczas, gdy Polacy po krótkich szkoleniach na nowych myśliwcach pokazali klasę i waleczność, strącając wielką liczbę niemieckich samolotów, a tym samym walnie przyczyniając się do zwycięstwa. Twórcy filmu na końcu ukazują także zdradę Polaków przez rząd brytyjski, co wiązało się z niedopuszczeniem – ze strachu przed Stalinem – polskich żołnierzy do defilady zwycięstwa w Londynie. Takie ujęcie tematu wydaje się bardzo pozytywne, jednak od strony artystycznej ten smutny w nastroju film wydaje się przeciętny, zrealizowany został bowiem w stylu telewizyjnej produkcji (reżyser jest specjalistą od telewizyjnych adaptacji literatury), a nie wielkiego widowiska kinowego, jak ostatnio znakomita „Dunkierka” na podobny temat. Być może spowodowane to było niskim budżetem, w wyniku czego zdjęcia walk powietrznych okazały się mało dynamiczne. Nie rekompensuje tego świetna gra polskich aktorów, z Marcinem Dorocińskim w roli kapitana Witolda Urbanowicza na czele. Film warto obejrzeć, czekając na dawno zapowiadany „Dywizjon 303”, zrealizowany na podstawie wspomnianej książki Arkadego Fiedlera, który wejdzie na ekrany 31 sierpnia. Osobnym problemem jest dziwny fakt tak bliskich dat premier obu utworów, przez co widzowie mogą mylić obie pozycje.

„303. Bitwa o Anglię” („Hurricane: Squadron 303”), Wielka Brytania / Polska, 2018. Reżyseria: David Blair. Wykonawcy: Iwan Rheon, Milo Gibson, Stefanie Martini, Marcin Dorociński, Kryštof Hádek, Radosław Kaim, Sławomir Doliniec, Filip Pławiak i inni. Dystrybucja: Kino Świat.

REKLAMA