
Na postępująco postępowym Zachodzie coraz większa popularność zdobywa nowe upodobanie seksualne – ekoseseksualizm. Chodzi o to by robić to z roślinami, a nawet z samą Ziemią. Na razie nie wiadomo jeszcze jak uzyskać zgodę drzewa na odbycie stosunku.
Artykuł na temat ekoseksualizmu opublikowała ostatnio w magazynie „Feminist Theory” niejaka Lauran Whitworth ze St. Mary’s College Maryland. Według niej ktoś może odczuwać pociąg seksualny do przyrody i uznawać ją seksy. To zaś oznacza, że mamy do czynienia z nową orientacją seksualną. Są to ekoseksualiści.
„Taka osoba może sobie ca kochankę wziąć całą Ziemię” – pisze Whitworh. Jak dalej wyjaśnia wielu ekologów używa przyjaznych środowisko produktów seksualnych, takich jak np „przyjazne” kondomy, czy wolne od chemikaliów lubrykanty. Ona zaś w swych poszukiwaniach idzie znacznie dalej i namawia do „uprawianaia seksu z samą przyrodą„.
Po czym przytacza opis „stosunku seksualnego” jaki niejaka Sprinkle odbyła z rośliną, a konkretnie z pewną sekwoją z Parku Narodowego Yosemite w Kalifornii.
„W duchu radości i uniesienia ekoseksualność przytula rozkład i naturalne gnicie (degradation and decomposition). Sprinkle opisuje swój pierwszy stosunek z sekwojami w Parku Narodowym Yosemite: Uwielbiałam zapach pnia. Był jak wanilii zmieszanej z ziemią. Dobrze pamiętam gdy przechodziłam obok sekwoi, która upadła po burzy. Odeszłam ją dookoła i zobaczyłam świeżo odsłonięte korzenie. Były takie miękkie, takie delikatne, takie seksy. Musiałam ich dotknąć .”
Dalej Whitworh wywodzi, że formą miłości ekoseksualnej może być wypróżnianie się w naturze. „Ekoseksualność celebruje cielesność i groteskę szczególnie w gdy człowiek biwakuje gdzieś w naturze”.
W innym artykule niejaka Amanda Morgan opisuje masturbowanie się pod wodospadem, albo pod drzewem, by ratować planetę. Zaś Elizabeth Stephens dziekan Wydziału Sztuki Uniwersytetu Santa Cruz, pionierka ruchu ekoseksualnego, namawia do odbywania stosunków seksualnych z Ziemią i organizuje ekososeksualne wycieczki, by odnajdywać miejsca intymne planety, a konkretnie jej łechtaczkę.
Z kolei niejaka Elizabeth Stephens namawia, by nawiązywać stosunki seksualne z roślinami i toczyć z nimi erotyczne rozmowy. Swoje przemyślenia na ten temat opublikowała w artykule „Ekopoetyka: Dotykanie, Poszukiwanie Partnera, Zbieractwo” zamieszczonym przez Oxford University Press.
Wszystko to pięknie tylko co z tzw seksem konsensualnym. Wydaje się, że najpierw należy uzyskać zgodę partnera na odbycie z nim stosunku. Tymczasem z artykułu Whitworth nie wynika, by niejaka Sprinkle uzyskała zgodę sekwoi na obmacywanie jej. Nie mówiąc już o zgodzie palanty Ziemi na regularny stosunek. To się może skończyć pozwami sadowymi i oskarżeniami o gwałty.