
Na Festiwalu Filmowym w Wenecji miała miejsce premiera filmu „First Man” (Pierwszy Człowiek) opowiadająca o życiu Neil Armstronga, który jako pierwszy człowiek postawił stopę na Księżycu. Film od razu spotkał się z falą krytyki jako fałszujący historię w imię politpoprawności. W produkcji nie pokazano słynnej, wręcz ikonicznej sceny, gdy Neil Armstrong i Buzz Aldrin wbijają amerykańską flagę w Srebrny Glob.
Oburzeni Amerykanie już teraz zapowiadają bojkot filmu, który ma trafić do kin w październiku. Scena z lądowania w 1969 roku pomija jeden najbardziej znanych i niemal świętych dla Amerykanów obrazów – wbijania przez dwóch astronautów amerykańskiej flagi w grunt Księżyca.
Oliwy do ognia dolał odtwarzający postać Armstronga kanadyjski aktor Ryan Gosling, który postanowił bronić tej politpoprawnej wersji lądowania na Srebrnym Globie.
– Myślę, że jest to postrzegane jako osiągnięcie całej ludzkości i tak postanowiliśmy to pokazać – powiedział Gosling. – To wydarzenie przekracza granice i jest ponad państwami. To było raczej osiągnięcie ludzkości, a nie Amerykanów.
Poplitpoprawne poprawianie historii wywołało prawdziwą wściekłość u wielu Amerykanów. W protesty zaangażował się nawet Buzz Aldrin, towarzysz Armstronga z tej wyprawy, który razem z nim postawił stopę na Księżycu i wbił w niego amerykańską flagę.
Teraz Aldrin występuje w koszulce pokazującej astronautę stojącego obok amerykańskiej flagi wbitej w powierzchnię Marsa. Wyprawę na tę planetę zapowiedział już prezydent Trump. Aldrin jako legendarny astronauta jest gościem programów, udziela wywiadów opowiadając o projekcie podroży na Czerwoną Planetę.
Przy okazji nie szczędzi słów krytyki pod adresem reżysera Damien Chazelle, który jak uważa Aldrin kłamliwie sportretował też samego Armstronga i uczynił z niego lewicowego liberała, który gdyby żył, to wedle filmowej wersji krytykowałby prezydenta Trumpa.
Legendarny pilot Chuck Yeager, który jako pierwszy człowiek pokonał barierę dźwięku i dobrze znał Armstronga twierdzi, że był zupełnie innym człowiekiem niż pokazano to w filmie „First Man”.
Producenci tego politoporawnego i propagandowego filmu zapłacą sporą cenę za swe manipulacje. Narazili się przynajmniej połowie potencjalnych amerykańskich widzów, którzy mają już dosyć nachalnej lewicowej propagandy Hollywood.
Poltiporawne manipulacje sztuką i historią zaczynają przybierać wręcz groteskowe formy. W londyńskim teatrze w przedstawieniu o Mozarcie rolę cesarskiego nadwornego muzyka Saleriego gra Murzyn. Murzyni są odtwórcami ról greckich bogów w brytyjskim serialu o Troi. W hollywoodzkich produkcjach pełno jest dobrych Demokratów i ekologów. Roi się także od złych Republikanów, którzy wywołują wojny i niszczą planetę.
Film „First Man” przekroczył jednak poziom absurdu i wywołuje znacznie większe emocje niż jakieś fikcyjne, czy pochodzące z odległych czasów historie. Opowiada o czymś co działo się tak niedawno, że pamiętają o tym wszyscy Amerykanie i o czymś co uznają za jedno z największych osiągnięć w dziejach swego młodego narodu.