
Amerykanie ujawnili, że coraz więcej przesłanek wskazuje, że za atakami „dziękami”, które spowodowały uszkodzenia mózgu u amerykańskich dyplomatów na Kubie i w Chinach, stoją rosyjskie służby specjalne.
Amerykanie doszli do takich wniosków analizując przechwycone rozmowy telefoniczne i sygnały radiowe (tzw. SIGINT). Dowody nie są na razie wystarczające, by formalnie oskarżyć Rosję o zorganizowanie ataków.
Prowadzący śledztwo podali ostatnio, że ataków dokonano prawdopodobnie przy pomocy promieniowania mikrofalowego lub broni wykorzystującej inny rodzaj promieniowania elektromagnetycznego.
W atakach, które rozpoczęły się pod koniec 2016 roku na Kubie, ucierpiało łącznie 26 pracowników amerykańskich placówek dyplomatycznych. Spowodowały one między innymi utratę słuchu, uszkodzenia mózgu, problemy z utrzymaniem równowagi czy zaburzenia wzroku. Ponieważ ofiary skarżyły się, iż w trakcie ataków słyszały „dźwięki”, FBI początkowo przyjęło, że użyta broń wykorzystuje dźwięk.
USA zdecydowały o wycofaniu większości dyplomatów z Kuby. Wydaliły tez 17 kubańskich dyplomatów w ramach retorsji. Wpłynęło to negatywnie nie tylko na poprawę relacji między krajami, ale także na zdolności wywiadowcze Amerykanów.
Na podobne objawy, prócz Amerykanów, skarżyli się także pracownicy kanadyjskiej Ambasady w Hawanie i członkowie ich rodzin.
Użycie przez Rosję nieznanej broni przeciw amerykańskim dyplomatom może zaostrzyć i tak napięte relacje między obiema krajami.