Sommer: Wolnościowcy wobec nachodźców. Kiedy powinni być przeciw

Tomasz Sommer. Fot. PAP
Tomasz Sommer. Fot. PAP
REKLAMA

Naiwny wolnościowiec, obserwujemy takie hasła, krzyczy, napawając się własną wolnościowością: wpuszczać do Polski każdego jak leci. Niestety nie jest to takie proste, bo „wpuszczanie jak leci” może ograniczać wolność tych, którzy już są w środku. Jeśli więc wpuszczać to tylko tak, by owa wolność tubylców nie była ograniczona przez nachodźców.

A jak ta wolność jest ograniczana? Na wiele sposobów. Wymieńmy najważniejsze:

REKLAMA

– Atak na kulturę i religię. Niektórzy nachodźcy, np. muzułmanie i żydzi dysponują silną kulturą, którą chcą upowszechniać. Ponieważ stoi ona w kolizji z kulturami miejscowymi, dążą oni do ich destrukcji. Przed takimi gośćmi, którzy chcą nam na siłę przemeblować mieszkanie i powiesić na ścianach swoje obrazki, zamykamy drzwi.

– Atak na gotówkę. Niektórzy nachodźcy chcą po prostu pożyć na cudzy koszt, drenując system socjalny. Owszem jesteśmy gościnni, ale przed ludźmi, którzy tej gościnności nadużywają, zamykamy drzwi.

– Atak na system prawny. Niektórzy nachodźcy chcą się stosować do zasad własnych, a nie miejscowych. Prócz tego cieszą się immunitetem z uwagi na bariery językowe i brak łączności systemów prawnych (przykładowo recydywista z Bangladeszu, jak ukradnie w Polsce, to nie będzie uznany za recydywistę – w tym sensie polski recydywista jest w gorszym położeniu). Takim gościom, którzy nie uznają zasad panujących w naszych domach, a w dodatku nas okłamują też serdecznie dziękujemy za wizytę.

Ogólnie, zgodnie ze starą zasadą, cudza wolność jest ograniczona kształtem naszej wolności i samo wzywanie do jej naruszania może doprowadzić do jej zniszczenia. Innymi słowy nawet jak wolność niszczy się w imię wolności to i tak jest to jej… niszczenie. W przypadku nachodźców obroną wolności jest baczne pilnowanie powyższych kryteriów.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze argument historyczny. Z tzw. mniejszościami w ostatnim czasie Polska miała tylko kłopoty. Politycy ukraińscy nas chcieli wyrżnąć, niemieccy też, a żydowska elita chciała by Polska była jak najmniejsza i w dodatku podległa Związkowi Sowieckiemu. Nasz kraj został w rozmaity sposób od tych mniejszości oddzielony. Szczęśliwie tego okropnego dzieła dokonali nasi sąsiedzi, ale wylewając przy okazji hektolitry polskiej krwi. Czy ktoś o zdrowych zmysłach chciałby powrotu tych koszmarów? Dlatego wpuszczanie teraz, bez opamiętania, setek tysięcy ludzi pochodzących nie wiadomo skąd to zdrada. Zdrada polskiego interesu narodowego, szczególnie bolesna w sytuacji, gdy od poprzednich hekatomb związanych z multietnicznością do jakich doszło w Polsce, nie upłynęło jeszcze przecież zbyt dużo czasu.

REKLAMA