Centrum Edukacyjne Powiśle opublikowało rozmowę ze Stanisławem Michalkiewiczem. Publicysta zapytany został m.in. o to, kim jest Jonny Daniels i czemu nagle zniknął z mediów.
Stanisław Michalkiewicz jest przekonany, że „będziemy mieli cud” i „jeszcze zmartwychwstanie”. – Uważam, że jest to przykład kariery Nikodema Dyzmy w Polsce. On tę karierę robi, bo prowadzi z nami dosyć prostacką gierkę – w UB-eka dobrego i złego. Pan Daniels przedstawia się nam w roli UB-eka dobrego, podczas, gdy Benjamin Netanjahu czy Jerzy Soros to jest ten UB-ek zły. I niektórzy się dają nabierać albo wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy. W ten sposób przygotowują się do żydowskiej okupacji Polski – mówi Michalkiewicz.
Zaznacza też, że kariera Danielsa „jest umocowana na solidniejszych fundamentach, niż powieściowego Nikodema Dyzmy”. – Tam ufundowano ją na nieporozumieniu, a tutaj nie ma żadnego nieporozumienia. Pan Daniels jest po prostu agentem wywiadu izraelskiego i wykonuje zadania. A że teraz trochę przycichł i trochę się wycofał to pewnie dlatego, żeby uniknąć nadmiernej ostentacji – zauważa publicysta.
Dodaje, że Jonniego Danielsa „ktoś, kto zdalnie steruje” Danielsem, „teraz go wycofał, ale on zmartwychwstanie w odpowiednim momencie”.
Zapytany o to, czy tragedii 17 września można było uniknąć, stwierdza, że było kilka takich momentów.
– Na procesie norymberskim gen. Jodl skazany później na karę śmierci zeznał, że Hitler nakazał wprowadzenie harmonogramu godzinowego do planu Weiss dopiero w kwietniu 1939 roku po brytyjskiej deklaracji – enigmatycznej, niezobowiązującej – którą Hitler uznał za punkt zwrotny,. Co oznacza program godzinowy? Aktualizację planu [inwazji – red.]. I to oznaczało, że Niemcy rozpoczęły przygotowania do wojny na serio. […] Tu się żarty kończą – tłumaczy Michalkiewicz.
– Możliwe, że można byłoby uniknąć najgorszego w lipcu, ponieważ wtedy przebywała w Moskwie delegacja brytyjskiego sztabu imperialnego z marszałkiem Ironside’em w celu wysondowania ewentualnego sowieckiego udziału w koalicji antyniemieckiej. Ta delegacja nie miała żadnych pełnomocnictw. [..] Stalin nie powiedział „nie” tylko powiedział Brytyjczykom, że Związek Radziecki nie ma granicy z Niemcami, w związku z tym jak Armia Czerwona ma wejść w kontakt bojowy z Wehrmachtem? Stalin powiedział, że gdyby Armia Czerwona obsadziła zachodnią granicę Polski, to wtedy co innego… – mówi.
– Krótko mówiąc powiedział Brytyjczykom, że jeżeli zapłacą mu z góry Polską, to on będzie w antyniemieckiej koalicji – wyjaśnił.
– Gdybym ja bym był na miejscu ministra Becka, to po takim wydarzeniu, jak wizyta delegacji brytyjskiej w Moskwie, pożegnałbym ich bardzo uprzejmie, a następnie wysłał depeszę do ambasadora Lipskiego w Berlinie, jakie są warunki niemieckie. Bo z dwojga złego jeśli już mamy się sprzedać, to lepiej się samemu sprzedawać, niż żeby ktoś nas sprzedawał – stwierdza Stanisław Michalkiewicz. Przypomina przy tym, że „niemieckie warunki były formalnie skromne, bo obejmowały tylko zgodę na przyłączenie Gdańska do Rzeszy i lądowe połączenie Niemiec z Prusami Wschodnimi”.
– Na tym by się nie skończyło oczywiście. To by oznaczało, że Polska zostaje wprzęgnięta jako państwo wasalne w rydwan polityki niemieckiej. Nie wiem, jak by to rząd wytłumaczył polskiej opinii publicznej, bo rząd prowadził bardzo mocarstwową propagandę, podobną do tej, jak teraz, że nawet guzika nie oddamy, a potem uciekł za granicę – zauważa.
Źródła: YouTube