Afery i dramaty wewnątrz partii władzy! Walka o miejsca na listach i konfitury trwa. „Ja zawsze byłem wierny Kaczyńskiemu. Barany mnie wykreśliły!”

Jarosław Kaczyński/Fot. Aleksander Koźmiński/PAP
Jarosław Kaczyński/Fot. Aleksander Koźmiński/PAP
REKLAMA

W poniedziałek minął termin rejestracji list w wyborach samorządowych. Politycy PiS przyznają nieoficjalnie, że dochodziło do wielu konfliktów, ponieważ umieszczano na nich także kandydatów Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, a nie tylko „wiernych” Jarosława Kaczyńskiego.

Jarosław Kaczyński wprowadził koordynatorów, by dać zajęcie posłom z tylnych ław, którzy normalnie nie mają nic do roboty. Chciał też, by szefowie okręgów czuli na plecach ich oddech. Problem polega na tym, że nie do końca wiadomo, za co odpowiadają koordynatorzy. Kompetencje się krzyżują i dochodzi do konfliktów – mówi proszący o anonimowość prominentny polityk PiS.

REKLAMA

Boję się o wynik tych wyborów. Na szczeblu centralnym to wygląda nie najgorzej, ale niżej w skali całego kraju jest chaos. Wszystko przez koordynatorów. To najmniej doświadczeni posłowie, którzy niewiele wiedzą, ale dostali dużą władzę i wtrącają się we wszystko. Niektórym odbiła palma, bo poczuli się ważni – mówi inny polityk.

TVN przytacza też sytuację z Sejmu, gdy polityk PiS odbiera telefon i włącza tryb głośnomówiący. – Panie pośle, tak nie może być! Te barany mnie wykreśliły z listy. Jestem wiernym zwolennikiem, zawsze byłem za Kaczyńskim! – krzyczy rozemocjonowany mężczyzna. – Proszę się nie martwić, będzie pan na liście. Będzie mógł pan startować – odpowiada polityk i się rozłącza.

Tak to często wygląda. Co chwilę dzwoni ktoś, komu nie odpowiada miejsce. Teraz jest kluczowy moment. Listy trzeba zamknąć do poniedziałku [czyli do wczoraj – red.] ale nie można czekać do ostatniej chwili. Może się okazać, że przez jedną osobę jest zaburzony parytet i cała lista nie będzie zarejestrowana – tłumaczy poseł.

Podkreśla też, że wściekłość i chaos pogłębione zostały przez porozumienie podpisane podczas konwencji PiS. Na jego podstawie kandydaci Porozumienia Jarosława Gowina i Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry mają zagwarantowane miejsca na listach wszystkich szczebli.

Oddanie miejsc Gowinowi i Ziobrze powoduje frustrację. Ludzie w PiS są wściekli, bo Gowin daje na listy byłych platformersów, a Ziobro ludzi, którzy wykazali się wcześniej nielojalnością – mówi polityk PiS. – Zdarzają się sytuacje, że PiS ma 1000 działaczy w danym regionie, a Porozumienie czy Solidarna Polska mają kilku, ale i tak ich trzeba wcisnąć na listę, bo to wynika z umowy – dodaje inny.

Źródło: tvn24.pl

REKLAMA