Pojawianie się w sieci fałszywych wiadomości mających wpływać na wybory i postawy polityczne jest dla europejskich polityków pretekstem do wprowadzania cenzury w internecie. Tymczasem wg badań okazuje, że, w w czasie kampanii prezydenckiej we Francji roku odsetek „fake newsów” na Twitterze wynosił zaledwie 0,0081%.
Badania dotyczące liczby „fake newsów” pojawiających się na Twitterze przeprowadziło wspólnie kilka francuskich instytucji – Institut des Systèmes Complexes (CNRS), Centre for Social Analysis and Mathematics (CNRS / EHESS) i ekipa dziennika „Le Monde”. Instytuty i redakcja opracowały specjalne narzędzie do analityczne, które nazwano „Decodex”.
Według opublikowanego w tym tygodniu raportu, przeanalizowano ok 60 milionów wpisów odnoszących się do kampanii prezydenckiej we Francji. Badacze jako „fake newsów” zakwalifikowali zaledwie 0,0081% wpisów. To oznacza, że było ich mniej niż 5 tysięcy.
– Z 60 milionów wpisów, które analizowaliśmy, tylko 4888 zakwalifikowaliśmy jako fałszywe informacje – powiedział szef zespołu badawczego David Chavalarias.
Według niego pochodziły one od „określonych grup politycznych”, a nie z jakichś „niszowych, izolowanych kont”.
Według badaczy 50,1% fałszywych wiadomości pochodziło ze środowisk konserwatywnych wspierających Francois Fillon, a 22,2% od wspierających Marine Le Pen
Badacze stwierdzili, że nie byli jednak w stanie odróżnić fałszywych wiadomości publikowanych z powodów politycznych, od tych, które są zwykłym żartem, czy trollingiem.
Wyniki francuskich badań potwierdzają ustalenia brytyjskiej Electoral Commission (Komisji Wyborczej – tłum. red), która odkryła, że „farmy rosyjskich trolli” opublikowały w czasie kampanii dotyczącej Brexitu ogłoszenia o wartości …0,7 funta.