
W wakacje 2017 Prawo i Sprawiedliwość próbowało przepchnąć ustawę, która wprowadzałaby opłatę drogową. Ostatecznie dzięki sprzeciwowi posła Łukasza Rzepeckiego, z projektu się wycofano. Na pewno nie będziemy sięgać do kieszeni obywateli – mówił wówczas Kaczyński.
Kiedy w lipcu ubiegłego roku PiS chciał wprowadzić ustawę, która zakładała m.in. wprowadzenie opłaty drogowej, podniosło się wiele głosów sprzeciwu, które ostatecznie wymusiły na szefostwie partii wycofanie się z proponowanych zmian.
Będziemy szukać innych metod na zgromadzenie środków potrzebnych na budowę. Na pewno nie będziemy sięgać do kieszeni obywateli – mówił wówczas Kaczyński. Jednak jak pokazują ostatnie wyroki sądów, a przede wszystkim doświadczenie, politykom raczej nie należy wierzyć na słowo.
Prawo i Sprawiedliwość najpierw przeforsowało ustawę o biopaliwach, która wprowadza między innymi opłatę emisyjną, która oznacza wzrost cen paliw o około 10 groszy za litr – o tyle powinny one podrożeć od 2019 roku. Pieniądze z tego tytułu mają trafić na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. A rząd liczy na przeszło 1,7 mld złotych rocznie!
Z tych pieniędzy 85% ma trafiać na NFOŚiGW. I ktoś naiwny mógłby poprzestać na tych informacjach i uznać, że pozyskane pieniądze faktycznie trafią na ochronę środowiska czy coś takiego. Jednak już we wrześniu tego roku rząd przyjął projekt ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych.
Okazuje się, że na drogi samorządowe w przyszłym roku ma pójść 6,8 miliarda złotych, z czego 1,4 miliarda złotych trafi z…Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To dokładnie 85 procent zakładanych przez rząd wpływów z nowej opłaty emisyjnej. Po raz kolejny potwierdza się, że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy i żeby sfinansować jakieś działania musi sięgnąć do kieszeni podatnika.
Źródło: Fakt