
Jestem po stronie licencjonowanych taksówkarzy – zadeklarował kandydat SLD Lewicy Razem na prezydenta stolicy Andrzej Rozenek, odnosząc się do czwartkowego protestu taksówkarzy przeciwko przewoźnikom bez licencji. Jak przystało na czerwonego – chce regulować i licencjonować, żeby było gorzej i drożej.
W czwartek w Warszawie odbędzie się protest taksówkarzy przeciwko przewoźnikom bez licencji. Organizatorzy przejazdu apelują o przyspieszenie prac nad nowelizacją Ustawy o transporcie drogowym, która uregulowałaby przepisy dotyczące takich firm jak Uber, czy Taxify. Taksówkarze zaplanowali zbiórkę o godz. 11.45 na parkingu przy Cmentarzu Północnym, a w samo południe mają wyruszyć do centrum Warszawy.
„W tej chwili pracownicy firm taksówkarskich, licencjonowani taksówkarze zarabiają bardzo marnie. Wyrosła im konkurencja z przewoźników nielegalnych, konkurencja, która nie płaci podatków, więc – oczywiście – jest tańsza” – mówił Rozenek.
Kandydat na prezydenta Warszawy wskazywał, że korzystając z taksówki licencjonowanej, mamy gwarancję, że „prowadzi ją osoba niekarana, badana przez lekarza, że jedziemy samochodem, który jest sprawdzony, ma wszystkie badania i jest ubezpieczony”. „W przypadku korzystania z nielegalnego przewoźnika żadnych takich gwarancji nie ma, choć oczywiście nie musi być tak, że tych wszystkich rzeczy nie ma, ale my nie wiemy tego, czy są, czy nie” – mówił.
„Tę sprawę powinno się uregulować. Nie może być tak, że na rynku konkurują ze sobą dwie gałęzie tych samych usług, a jedna grupa może coś robić bez podatku, a druga grupa musi płacić podatki. To jest po prostu nieuczciwe” – podkreślił.
Rozenek zadeklarował, że „jest po stronie licencjonowanych taksówkarzy”. „Tu w grę wchodzi nasze bezpieczeństwo, uczciwość, ale również płacenie podatków. Państwo żyje z podatków i uczciwy obywatel ma płacić podatki” – mówił.
Rozenek kłamie – wszyscy przewoźnicy, którzy prowadzą działalność płaca podatki. Samochody także mają sprawdzone i ubezpieczone, bo przecież każdy pojazd legalnie zarejestrowany w naszym kraju musi przejść okresowe badania techniczne i mieć wykupione ubezpieczenie. Oczywiście chodzi o to, żeby władza warszawska mogła regulować i licencjonować przewóz osób, to na tym zarabia i może zgarniać głosy przed wyborami dając jakieś gwarancje, przywileje itp. A Warszawiaka nic nie obchodzi czy ktoś licencję ma czy nie – chce się dostać najtaniej i najszybciej z punktu A do punktu B. I to się tylko liczy.
Źródło: (PAP)