
13 października właściciel kalifornijskiego rancza przekazał tajemniczy obiekt znaleziony na swoim terenie policji. Wcześniej zaś w nocy mieszkańcy okolicy widzieli tajemniczą kulę ognia, która przemieszczała się po niebie z szybką prędkością. Nadal nie wiadomo, czym dokładnie jest ani do kogo należy przedmiot z kosmosu.
Upadek obiektu miał miejsce niedaleko Hanford w stanie Kalifornia. 13 października przedmiot oddano policji i jego badanie trwało tydzień. Nie ma pewności, co to jest.
Pierwotnie podejrzewano, że jest to część rakiety Falcon 9 należącej do SpaceX, która została wystrzelona kilka dni wcześniej. SpaceX zaprzeczyło jednak takiej wersji.
– Jestem pewny, że obiekt nie należy do nas. Wygląda jak zbiornik na paliwo, ale jest zbyt krótki i został wykonany z innego materiału – powiedział w rozmowie z FOX wiceprezes SpaceX. Wiadomo również, że nie należy on do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Ta stwierdziła, że to co wysyła na orbitę, jest wystrzeliwane nad oceanami, by w razie awarii mogące zagrażać życiu szczątki, spadały do wody.
Z kolei pięć dni wcześniej nad Kalifornią mieszkańcy widzieli kulę ognia, która sunęła po niebie z dużą prędkością. Prawdopodobnie był to znaleziony obiekt.
Bizarre lights over LA tonight. pic.twitter.com/ShsbJbUJX4
— Brandon Kidd (@brandonpkidd) October 8, 2018
Po tygodniu śledczy otrzymali odpowiedź z bazy sił powietrznych USA w Vandaberg. Przedstawiciel jednostki stwierdził, że jest to najprawdopodobniej zbiornik paliwa, który był przyczepiony do satelity komunikacyjnego należącego do firmy Irydium. Ta potwierdziła, że zbiornik należał do satelity wystrzelonego w latach 90-ych, która ponownie wchodzi w ziemską atmosferę.
– Zadaniem zbiornika było dostarczenie satelicie paliwa, wykorzystywanego do zmiany jej orbity – powiedział w rozmowie ze stacją FOX przedstawiciel kalifornijskiej policji.
Firma jednak zastrzega, że nie można mieć jeszcze pewności, czy to ich zbiornik. Na to bowiem potrzeba szczegółowej analizy obiektu.
Źródło: o2.pl