Okazuje się, że sromotna klęska prawicy wolnościowej w wyborach samorządowych nie wszystkich martwi, co gorsza nie wszyscy widzą potrzebę zmian, a to nie zwiastuje niczego dobrego na przyszłość. Konrad Berkowicz, wiceprezes partii Wolność, uzyskał w wyborach prezydenckich w Krakowie 2,8 procent, co jest wynikiem znacznie gorszym niż w wyborach parlamentarnych, ale też gorszym niż cztery lata temu w wyborach samorządowych.
Zdaniem Berkowicza jego słaby wynik to efekt starcia koalicji anty-PiS z PiS-em w Krakowie. Dodatkowo mieliśmy na scenie multimilionera, który o prezydenturę walczy zaciekle nie od sześciu tygodni, ale od sześciu lat. W tych warunkach niewiele pozostało reszcie kandydatów – uważa Berkowicz. I dodaje, że kandydatka Kukiz’15 zanotowała gorszy od niego wynik, ledwie przekraczając 1 procent.
A ci, którzy chcieli zagłosować, często nie mogli, bo nie uzyskali wpisu do rejestru – e-system dziwnym trafem okazał się bublem. To też zaniżyło liczbę głosów w stosunku do realnego poparcia – pisze Berkowicz. Z całą pewnością kilkadziesiąt tysięcy osób – w skali kraju – które nie mogło zagłosować w tych wyborach przez błędy systemu, zmieniłyby wynik wyborów.
Berkowicz nie traci jednak wiary i z optymizmem patrzy w przyszłość: Uzyskany w Krakowie wynik środowiska wolnościowego, antysystemowego, a więc słusznie kojarzonego ze zmianą ustroju, a nie z administrowaniem miejskimi spółkami i sadzeniem drzewek, to gwarantowane przekroczenie progu w wyborach parlamentarnych.
Wystarczy spojrzeć na historię: w eurowyborach Kraków uzyskał 9 proc., zaraz potem w samorządzie miałem 4,2, by w Sejmowych znów zdobyć 7 proc. – dodaje. Co jest najważniejsze z tych przegranych wyborów? Ważne, że zrobiliśmy dobrą, widoczną kampanię. Uzyskaliśmy rozgłos i uznanie – pisze Berkowicz. To jego zdaniem był główny cel startu KWW Nowoczesny Kraków Konrada Berkowicza w tych wyborach.
