
Z obserwacji Polskiej Sieci Bolidowej wynika, że w roju meteorów o nazwie Taurydy, na pasie których ziemia znajduje się w lecie znajduje się kilka ogromnych obiektów. W przypadku trafienia w ziemię, może to oznaczać zagładę całego kontynentu! A zagrożenie to pojawi się już w lipcu.
Rój meteorów Taurydów powstał według szacunków około 35 tys. lat temu w wyniku katastrofy w wewnętrznych układzie słonecznym. Zniszczony został wtedy obiekt o rozmiarach do kilkunastu kilometrów. Jego szczątki poruszają się po orbicie, która aż w dwóch miejscach przecina się z orbitą ziemi. To właśnie Taurydy.
Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że z obserwacji polskich astronomów wynika, że w roju znajduje się wąski strumień o wiele większych obiektów, które mogą zagrażać bezpieczeństwu planety. W razie uderzenia w ziemię, katastrofa może objąć całe kontynenty!
– Co więcej, strumień ten nie ma tendencji do rozbiegania się z czasem, lecz jest stabilnie utrzymywany przez rezonans z orbitą Jowisza. Niepokojących wieści na tym nie koniec. W 2019 roku dojdzie do kolejnego spotkania Ziemi ze strumieniem rezonansowym. Tym razem będzie to spotkanie dzienne, na przełomie czerwca i lipca – czyli dokładnie takie, podczas którego pojawiła się katastrofa tunguska. Jakby tego było mało, będzie to spotkanie jeszcze bliższe, niż podczas bardzo wysokich i obfitych w bolidy lat 2005 i 2015 – alarmuje dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika w Warszawie.
Według astronomów, zagrażających nam meteorów znajduje się w pasie co najmniej 10. Mają one rozmiar od kilkudziesięciu do kilkuset metrów. – A skoro Taurydy uderzają w naszą atmosferę powodując zjawiska meteorów, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby doszło do spotkania z większym ciałem. Tym bardziej, że katastrofa tunguska, którą spowodował obiekt o rozmiarach około 50-100 metrów, pokazuje wyraźnie, iż takie rzeczy mogą się zdarzać – zauważa dr Olech.
Przypominamy, że katastrofa tunguska miała miejsce na początku XX wieku. Nie ma 100-proc. pewności co do tego, co spowodowało katastrofę, choć najpopularniejsza teza mówi o kilku meteorytach, które miałyby około 50 metrów średnicy. W efekcie uderzenia w promieniu 40 km od epicentrum powalone zostały drzewa, eksplozja widziana była z 650 km, zaś słyszana z odległości 1000 km.
Obiekty dostrzeżone przez polskich astronomów mają z kolei do 100 metrów średnicy. Łatwo wyobrazić sobie skalę potencjalnych zniszczeń spowodowanych kolizją.
Źródło: polsatnews.pl/nczas.com