Ręce opadają… Tak działa państwowa służba zdrowia. Ministerstwo kazało szpitalom kupować lek, którego nie ma

Wiceminister Zdrowia Marcin Czech/fot. PAP/Jacek Turczyk
Wiceminister Zdrowia Marcin Czech/fot. PAP/Jacek Turczyk
REKLAMA

Po raz kolejny rząd zadbał o zdrowie obywateli. Ministerstwo Zdrowia poleciło szpitalom onkologicznym kupować lek, który nie istnieje. Chodzi o lek zastępczy, który jest wykorzystywany do leczenia raka piersi i zawiera substancję czynną Fulvestranum.

Okazało się, że leku zastępczego po prostu nie ma. Dyrektorzy szpitali zwracali się do hurtowni, te zaś kierowały pytania do producenta zamiennika. Wyszło na to, że nic takiego nie ma w produkcji.

REKLAMA

Producent tłumaczy to obowiązującą w Polsce ochroną patentową substancji czynnej. Nowy producent nie ma do niej praw. MZ było o tym informowane przez hurtownie farmaceutyczne jak również szpitale onkologiczne.

Mimo to, że MZ wie o całej sytuacji, szpitalom zwraca pieniądze wyłącznie za lek zastępczy, nie zaś za oryginalny lek, który jest droższy i do kupowania którego placówki są zmuszone. – Płacimy za lek ponad 2,6 tys. złotych podczas, gdy zwracane jest 1,3 tys. Generujemy tym samym stratę. Na tę chwilę od lipca jest to 80 tys. złotych. W skali roku ta kwota może sięgnąć nawet 500 tys. – mówi dr Jerzy Kuliński szef COZL.

Marcin Czech, wiceminister zdrowia obiecuje, że „do końca roku rozwiążemy problem leku dla kobiet z rakiem piersi, którego nie można kupić”. – Jesteśmy zmuszeni do powrotu do rozmów z innowacyjną firmą, która ma lek po wyższych cenach i negocjować niższe ceny. Mamy obietnicę, że ceny będą obniżone do końca roku – mówi wiceminister Czech.

Przez spór patentowy w tej chwili cierpią pacjenci. Lek refundowany jest tylko w teorii, bo w praktyce pacjenci nie mogą z niego korzystać.

Źródło: rmf24.pl

REKLAMA