Wyniki wyborów samorządowych to dobra okazja by przypomnieć niepopularny wśród polityków fakt – ogromną liczbę urzędników samorządowych opłacanych z pieniędzy podatników.
W 2017 r. Jednostki Samorządu Terytorialnego zatrudniały 256 300 urzędników. Było to prawie 3,5 tys. zatrudnionych więcej niż w 2016 r. Od momentu tzw. reformy administracyjnej Polski liczba ta systematycznie wzrasta. Co istotne jest to praca całkiem nieźle płatna. Zgodnie z danymi GUS średnie wynagrodzenie w samorządach w ubiegłym roku wyniosło 4699,71 zł brutto.
Zakończone wybory samorządowe mają drugie dno, o którym pisze portalsamorzadowy.pl. Porażka PO i PSL może doprowadzić do zmiany nawet na 11 tysiącach stanowisk. Szacunek ten dotyczy tylko szczebla sejmików wojewódzkich i stanowisk w samych urzędach, a także instytucjach im podległych i spółkach.
Według oficjalnych wyników podanych przez Państwową Komisję Wyborczą, Prawo i Sprawiedliwość zwyciężyło w 9 województwach. Samodzielne rządy obejmie w 6 województwach: podlaskim, łódzkim, lubelskim, podkarpackim, małopolskim oraz świętokrzyskim. Niewykluczone jest też, że przejmie władzę w województwie dolnośląskim o ile uda się zawiązać koalicję z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Każdy z tych urzędów zatrudnia od kilkuset do ponad tysiąca pracowników. Przy czym mowa tu jedynie o urzędach marszałkowskich.
Same urzędy marszałkowskie w 6 województwach, o których mowa, to ponad 6 tysięcy miejsc pracy. Liczba zatrudnionych w poszczególnych urzędach waha się od 760 do prawie 1300. Ale to nie wszystko. Do tego dochodzą jednostki podległe. Dla przykładu, liczba jednostek organizacyjnych województwa małopolskiego oraz spółek kapitałowych, w których województwo małopolskie jest udziałowcem i akcjonariuszem, wynosi ok. 85. Przy minimalnym założeniu, że każdy z podmiotów zatrudnia 10 osób, suma pracowników wyniesie 850. Mnożąc tę liczbę przez 6 urządów, dodając liczbę urzędników, otrzymujemy ok. 11 tys. miejsc pracy. Instytucji podległych samorządowi wojewódzkiemu jest wiele. Są to muzea, szpitale, teatry i inne instytucje kultury, Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego oraz wiele innych.
Jak widać tylko na przykładzie sejmików wojewódzkich gra toczy się o wysoką stawkę. Jest praktycznie pewne, że PiS obsadzi te stanowiska swoimi ludźmi. Ci ludzie z kolei decydują często o wydatkowaniu niemałych publicznych pieniędzy. Lokalnie tworzą się więc polityczno-biznesowe koterie. Ważna z punktu widzenia całego systemu jest stworzenie w ten sposób armii ludzi, którzy wraz z rodzinami i podmiotami, które korzystają na współpracy z nimi stanowią liczący się i niezwykle zmobilizowany, bo walczący o swoje (czytaj nasze) pieniądze, odsetek elektoratu, który może przeważać o zwycięstwie lub porażce w wyborach.
źródło: portalsamorzadowy.pl