
Najstarsi sędziowie Sądu Najwyższego wrócili do pracy. Jednocześnie decyzją Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który powstrzymał zamianę ludzi w SN przez rząd w Warszawie otrzymali niezły „prezent” – odprawy w wysokości około 170 tys. zł na głowę! Oprócz nich otrzymało je 20 sędziów w łącznej kwocie ponad 3,2 mln zł i nie muszą ich zwracać.
Zgodnie z decyzją prezydenta oraz wstrzymaną „reformą” autorstwa PiS, w wakacje część sędziów przeszła na przymusową emeryturę. Łącznie z posadami pożegnało się wówczas 22 sędziów. Wszyscy wzięli pieniądze w ramach odpraw, które jest równowartością półrocznego wynagrodzenia.
Najwięcej wzięli prezesi Józef Iwulski i Stanisław Zabłocki. Otrzymali po 169,6 tys. zł. Inni, którzy ukończyli 65 rok życia wzięli po 144,3 tys. zł.
W zeszłym tygodniu TSUE zadecydował o zawieszeniu stosowania obecnych przepisów o SN dotyczących przechodzenia w stan spoczynku po 65 roku życia. „Emeryci” mogli więc powrócić do pracy. Zaraz potem okazało się, że pieniędzy z odpraw nie zamierzają zwracać.
– Kierownictwo podjęło decyzję, że sędziowie nie będą zwracali tych odpraw. One będą rozliczane w przyszłości, czyli w momencie przechodzenia w stan spoczynku – mówi Marzena Malacka z biura prasowego Sądu Najwyższego. Zapewnia też, że „drugi raz pieniądze nie będą wypłacane”.
Decyzja wyraźnie pokrzyżowała szyki PiS. Jarosław Kaczyński grzmiał, że „mamy prawo do odwołania” od decyzji TSUE. Z kolei Małgorzata Gersdorf, I prezes SN zauważa, że „odwołać się nie można, bo odwołuje się do kogoś wyższego, a już nie ma nikogo wyższego niż TSUE”.
Źródło: se.pl