Kucharz Putina zorganizował szwadrony śmierci. To była prywatna „służba bezpieczeństwa”

Jewgienij Prigozin Fo. Youtube
REKLAMA

Restaurator z Petersburga Jewgienij Prigożin zatrudniał kryminalistów, by rozprawiać się z opozycjonistami i niezależnymi dziennikarzami. Tak twierdzi „Nowaja Gazieta”.

Tę informację gazeta uzyskała od petersburskiego kryminalisty Walerija Amielczenki. On twierdzi, że przez ostatnie lata pracował dla Prigożina.

REKLAMA

Jewgienij Prigożin to nadworny, kremlowski kucharz. Prigożin nie jest jednak tylko kucharzem. Należy do niego wielkie, kulinarne imperium: m.in. prestiżowe restauracje w Moskwie i Petersburgu, oraz firma cateringowa Concord. Dostarcza potrawy na Kreml i dla rządowej administracji. Jest milionerem, z majątkiem wycenianym przez Forbes na ponad sto milionów dolarów.

Prigożin jest członkiem „petersburskiego desantu”, czyli zespołu ludzi z Sankt Petersburga, którzy zjawili się na Kremlu, kiedy władzę objął Władimir Putin. Prigożin właśnie w Sankt Petersburgu działał razem z Putinem w dawnych czasach.

Według Amielczenki Prigożin stworzył prywatną służbę bezpieczeństwa, coś w rodzaju szwadronu śmierci zajmującą się atakami na ludzi uznawanych za nieprawomyślnych, krytyków władz z opozycji i mediów.

„Tego typu struktury liczące od kilku do kilkuset ludzi, ma każdy większy, rosyjski przedsiębiorca i korporacja. Zazwyczaj służą jednak do ochrony przed mafią, inwigilacji konkurentów, ochrony przed szantażystami i porywaczami: – mówi Andriej Sołdatow, rosyjski ekspert ds. służb specjalnych z portalu Agentura.ru.

Komando Prigożina działało inaczej. Służbę organizował Andriej Michajłow. To człowiek, który kilka lat temu zasłynął prowokacjami wobec niezależnych mediów. Michajłow w firmie kremlowskiego kucharza zatrudniał byłych kryminalistów i ludzi ze służb.

Ludzie z komanda Prigożina wstrzyknęli na ulicy truciznę krytykującemu władzę blogerowi z Pskowa. Mieli go tylko nastraszyć i wywołać chwilowe konwulsje, ale trucizna okazała się zbyt silna i bloger zmarł. To samo zrobili na ulicy z mężem znanej prawniczki Luby Sobol, wstrzykując mu nieznaną substancję. Mężczyzna stracił przytomność, ale przeżył.

Według Amielczenki komando Prigożina przeprowadzało testy na jeńcach wziętych w wojnie domowej w Syrii. Ubrani w mundury rosyjskiej prokuratury wojskowej prowadzili przesłuchania syryjskich bojowników. Na koniec przesłuchań wręczali im butelki z sokiem. Były zatrute i wszyscy przesłuchiwani zmarli potem w męczarniach.

Prigozin jest znany z różnych spraw m.in. z kontaktów z grupą Wagnera, czyli rosyjskimi najemnikami w Syrii, ale przede wszystkim ze sprawami rosyjskich firm internetowych, które wpływały na kampanie wyborcze w USA i Europie. Kucharz Putina trafił za to na listę osób objętych unijnymi i amerykańskimi sankcjami. Według samego prezydenta Prigożin to rosyjski Soros. Putin powiedział, że tak, jak Soros, Prigożin sprzyja interesom rosyjskim na świecie, będąc zwykłym obywatelem Rosji.

Walerij Amielczenko chciał podzielić się tajemnicami swojej pracy, bo czuł się rozczarowany i podejrzewał, że współpracownicy Prigożina zabili jego kolegę. Po ostatnim spotkaniu z dziennikarzami Nowej Gaziety 2 października w petersburskiej kawiarni, Amielczenko zdążył zadzwonić jeszcze i powiedzieć, że ktoś go chyba śledzi. A potem zniknął. W bramie jednej z kamienic ktoś znalazł jego telefony i jeden but.

Źródło: Biełsat

REKLAMA