Tysiące Niemców nabitych w butelkę! Poręczyli za uchodźców, teraz niech płacą

Witamy w Niemczech!
Witamy w Niemczech!
REKLAMA

Tysiące osób w Niemczech podpisało poręczenia za uchodźców w przekonaniu, że będą ręczyć za ich utrzymanie tylko momentu przyznania im azylu. To często starsi ludzie, dla których ten sposób pomocy dla coraz liczniejszych w Niemczech imigrantów wydawał się najprostszy i najbezpieczniejszy. Urząd ds. cudzoziemców i aktywiści bońskiej organizacji pomocy Syryjczykom zapewniali, że poręczenie obowiązuje tylko do nadania poszczególnym osobom, za które ręczyli, oficjalnego statusu uchodźcy.

Christian Osterhaus, jeden z takich oszukanych, podpisał więc dwa poręczenia za dziecko i nieletnią dziewczynę z Syrii. Płacił im za przeloty, postarał się o mieszkanie, gdy przybyli już do Niemiec i zadbał, żeby mieli coś do jedzenia. Był on święcie przekonany, że postępuje słusznie. Całe życie angażował się na rzecz społeczeństwa obywatelskiego i działał w organizacjach pomocy rozwojowej.

REKLAMA

Teraz boński urząd socjalny żąda wpłaty 7239,84 euro i dodaje, że suma ta może być jeszcze wyższa. Podstawą żądania jest zmiana ustawy o prawie pobytu w roku 2016. Rząd RFN zaostrzył wtedy zasady wjazdu do Niemiec i deklaracja poręczenia za imigranta nie wygasała w momencie zmiany statusu jego pobytu. Zobowiązania pochodzące sprzed 6 sierpnia 2016 wygasają po trzech latach, inne po pięciu. W styczniu 2017 regulacja ta potwierdzona została przez Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku.

W kwietniu 2018 Federalne Ministerstwo Pracy oświadczyło, że osoby, które dały poręczenie za uchodźcę, nie muszą wpłacać do kas urzędów żadnych sum aż do ostatecznego orzeczenia Federalnego Sądu Administracyjnego. Co prawda urzędy pracy będą dalej wysyłać nakazy zapłaty, lecz nie będą ściągać tych pieniędzy. Ale niepewność i zszarpane nerwy pozostają.

Tysiące innych, którzy postąpili podobnie jak on – niestety przestali wierzyć swemu państwu i czuja się pokrzywdzeni, szukają pomocy w sądach. W samym tylko Bonn poręczenia takie dało 450 osób; w całych Niemczech jest ich ponad 7000. W ubiegłych miesiącach otrzymali oni pisma z urzędów socjalnych i od władz miejskich czy gminnych z wezwanie do zapłaty.

Dla ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak boński aktywista Christian Osterhaus, Lothar Mahlberg, adwokat z Bonn jest ostatnią deską ratunku. Reprezentuje on 20 osób, które poręczyły za uchodźców i zostały obciążone kosztami ich utrzymania. Niedawno udało mu się odnieść sukces w czterech przypadkach przed kolońskim sądem administracyjnym. Sąd ten jako pierwszy w Niemczech orzekł na korzyść poręczycieli, nie przyznając racji miastu Bonn. – To płomyk nadziei – mówi adwokat Mahlberg – ale nie wiemy, czy ten koszmar naprawdę się skończył.

W przeciwieństwie do sądów w Hanowerze i Minden, które orzekły na korzyść miast, koloński sąd wskazał, że urząd ds. cudzoziemców jako kompetentna instytucja w niedostatecznym stopniu zbadał wypłacalność poręczycieli i odpowiednio ich nie pouczył. Adwokat Mahlberg ma nadzieję, że wyrok sądu w Kolonii będzie miał charakter sygnału także dla innych krajów związkowych i zdejmie z tysięcy poręczycieli nakazy zapłaty.

Choć Christian Osterhaus nawet wiedząc, że sprawy tak się potoczą, podjąłby taką decyzję i podpisał poręczenie. Jestem dumny z tego, czego udało się dokonać organizacji pomocy Syryjczykom. On tylko częściowo stracił wiarę w Niemcy, wymiar sprawiedliwości i bezpieczeństwo prawne w tym kraju.

źródło: Deutche Welle Polska

REKLAMA