Tą historią od kilku dni żyje cała Polska. Urzędolniczki z urzędu skarbowego zastawiły haniebną pułapkę na mechanika, który był już po godzinach pracy. Mechanikowi za ludzką pomoc wręczyły mandat, ale teraz same mogą mieć problem.
Przypomnijmy tę historię. Jak opisują dziennikarze gazety „Fakt” sprawa wyglądała bardzo życiowo i prawdopodobnie to zgubiło mężczyznę. Dwie kobiety podjechały do warsztatu samochodowego w Bartoszycach z niewielkim problemem. Potrzebowały ekspresowo wymienić żarówkę w światłach swojego pojazdu.
Mimo, że zakład był zamknięty i nie prowadził sprzedaży żarówek, to mechanik udzielił kobietom pomocy. Oddał własną, prywatną żarówkę, którą wkręcił i poprawnie ustawił. Za swój dobry uczynek wziął 10 zł, czyli przysłowiowe „na piwo”, nie wydając przy tym paragonu.
Jak się okazało, była to prowokacja urzędniczek skarbówki. Kobiety z uśmiechem na ustach, bo ich zdaniem akcja była udana, wlepiły mężczyźnie mandat w wysokości 500 zł. Ten nie przyjął jednak kary i sprawa trafiła do sądu. Ostatecznie po medialnej burzy Naczelnik Urzędu Skarbowego zrezygnowała się na wycofanie z apelacji od wyroku sądu I instancji, w której przegrała.
Teraz sprawa ma dalszy ciąg. W związku z tym, że była to urzędnicza prowokacja kobiety poruszały się niesprawnych samochodem (z wykręconym światłem pozycyjnym) z pełną świadomością tego. Na Twitterze pojawiły się informacje, że ktoś złożył doniesienie na urzędolniczki, a sprawę potwierdza rzecznik Komendanta Powiatowego w Bartoszycach.
W dniu wczorajszym policja otrzymała zgłoszenie telefoniczne dotyczące urzędniczek skarbowych – powiedziała dla „Fakt24” asp. Marta Kabelis. W sprawie prowadzone są czynności wyjaśniające zgodnie z art. 54 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia – dodała. Będziemy śledzić dalsze wydarzenia w tej sprawie.
Źródło: Fakt24/NCzas