
Amerykanin został zabity przez odciętych od świata dzikusów z plemieniem Sentinelczyków. 27-latek wraz z grupą miejscowych rybaków nielegalnie pojechał na jedną z indyjskich wysp, gdzie zostali zaatakowani.
Według BBC News, ofiara została zidentyfikowana – to John Allen Chau z amerykańskiego stanu Alabama. W sprawie jego śmierci aresztowano siedmiu miejscowych rybaków, którzy nielegalnie wraz z Amerykaninem chcieli dostać się do plemienia Sentinelczyków.
Tubylcami nie życzącymi sobie obecności obcych byli mieszkańcy wyspy Sentinel Północny, która jest częścią należącego do Indii archipelagu Andamany i Nikobary.Jest to nieliczna grupa tubylców, licząca od 50 do 150 osób. Są oni całkowicie odcięta od cywilizacji.
By unikać, takich niebezpiecznych incydentów, władze Indii w ubiegłym roku wprowadziły zakaz fotografowania i nagrywania wideo z tajemniczej wysypy pod groźbą kary 3-letniego pozbawieni wolności. Jak podaje BBC News Chau chciał spróbować nawrócić mieszkańców wyspy na chrześcijaństwo.
To nie była pierwsza jego próba dopięcia do archipelagu. Zdaniem policji 27-latek co najmniej cztery lub pięć razy podjął próbę skontaktowania się z tubylcami.
Ostatnim razem udało mu się ta sztuka 16 listopada. Według relacji rybaków mężczyzna został zaatakowany strzałami, ale mimo to nie przerwał drogi w kierunku Sentineli Północnych. Miejscowi z oddali widzieli, jak tubylcy wiążą ciało 27-latka i wciągają je w głąb wyspy i ze strachu uciekli z miejsca tragedii.
Jak podaje „Hindustan Times” zwłoki Chau zostały zauważone 20 listopada, ale z ich odzyskanie będzie poważny problem. Indyjska policji jest pod ścianą. Nie mogą zwrócić zwłok USA a zarazem nie mogą aresztować Sentinelczyków i postawić im zarzutów.
Nczas.com/ BBC News