Niebywałe! Tysiące Polaków dało się oszukać w Black Friday. „To można łatwo spreparować”

Centrum Handlowe (Arkadia) - zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP/Leszek Szymański
Centrum Handlowe (Arkadia) - zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP/Leszek Szymański
REKLAMA

Dla niektórych informacje zawarte w tym artykule będą oczywiste, dla innych to zupełne zaskoczenie. Najważniejszym wydarzeniem dla wielu Polaków był wczoraj Black Friday, czyli dzień w którym sklepy powinny przyciągać klientów do siebie wysokimi promocjami. Eksperci tłumaczą jednak, że to wszystko ściema, a Polacy dali się łatwo oszukać.

Jesteście przyzwyczajeni do napisów „przecena” w sklepach? To oczywiste działanie manipulacyjne. Formalnie oczywiście produkty są przecenione, jednak zawsze nawet ceny promocyjne są opłacalne dla sprzedającego. Ze szczególnymi promocjami mieliśmy mieć do czynienia w Black Friday.

REKLAMA

I o ile na Zachodzie faktycznie można było znaleźć przecenione produkty, o tyle w Polsce było z tym już ciężej. Promocje do 50 procent najczęściej oznaczają, że kilka produktów w sklepie jest przecenionych o połowę, a cała reszta znacznie mniej. Dobrze znaną praktyką jest podnoszenie cen tuż przed promocją, by w ten sposób ceny promocyjne były niewiele niższe od tych regularnych.

O tym że zdecydowana większość ludzi nie zna się na liczbach możemy przekonać się na co dzień, w zabieganiu jakim najczęściej znajdujemy się w czasie zakupów jest to jeszcze bardziej widoczne. W związku z tym nasz mózg szczególnie reaguje na bodźce takie jak „promocje”. Wyjaśnia to w rozmowie z wp.pl psycholog biznesu Miłosz Brzeziński.

Polskie sklepy przeżyły w piątek 23 listopada prawdziwe oblężenie. Na szczęście w przeciwieństwie do Zachodu nie widać u nas jeszcze bójek w sklepach. Skąd takie zachowanie wśród klientów? Rzucamy się na te promocje dlatego, że nasz mózg nie jest dobrym statystykiem (…) My wyciągamy wnioski na podstawie przesłanek, które można łatwo spreparować – wyjaśnia Brzeziński.

Zakupy w Czarny Piątek mają też koszt alternatywny i swoje skutki uboczne (…) Pomyślmy o tym wszystkim, co moglibyśmy zrobić, gdybyśmy nie spędzili kilku, a nawet kilkunastu godzin w sklepie polując na zniżki. A to, że oszczędzamy pieniądze, to bujda – mówi Brzeziński. I dodaje o tym, o czym wcześniej już pisaliśmy, czyli manipulacjach cenami.

Firmy manipulują cenami, podwyższają je przed wyprzedażą, a potem „przeceniają” do normalnej ceny. Nawet jeśli coś jest na wyprzedaży, to to, co my oszczędzamy, to są grosze. Często spalamy równowartość tej kwoty stojąc w korku pod centrum handlowym – wyjaśnia.

Przypadkowa nie jest także data Black Friday, czyli końcówka listopada. W związku z tym większość osób wydaje jeszcze swoją poprzednią pensję. Dzięki temu w grudniu, gdy dostaniemy drugą pensję, możemy pójść na zakupy do tych samych sklepów jeszcze raz – mówi Brzeziński. Wówczas wybieramy się oczywiście już na kolejne duże zakupy świąteczne.

Źródło: nczas.com/wp.pl

REKLAMA