Paryż płonie. Masowe protesty we Francji po podwyżce podatków. „Zagrożenie wojną domową”

Protesty w Paryżu. / fot. Prt Sc RT/RUPTLY
REKLAMA

„Możliwe wywołanie wojny cywilnej” – pisze The Drugde Report o masowych protestach we Francji, które wybuchły po podwyżce akcyzy na paliwo. W czasie sobotnich starć z demonstrantami policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych wobec protestujących, którzy są wściekli na wzrost akcyzy i politykę gospodarczą Emmanuela Macrona.

W sobotę około 8 tys. „żółtych kamizelek” nie zastosowało się do zakazu manifestacji na Polach Elizejskich. „Żółte kamizelki” to potoczna, lecz już powszechnie używana nazwa rozpoczętego 17 listopada blokadą dróg, protestu przeciw podwyżkom podatków na paliwa. Francuskie media nie obarczają winą za tę sytuację protestujących, lecz zwykłych chuliganów.

REKLAMA

Bardzo szybko doszło do starć z policją, która po raz pierwszy od bardzo dawna, oprócz gazów ogłuszających i łzawiących, użyła armatek wodnych. według reporterów wszystkich prawie mediów, to policja pierwsza użyła przemocy, by zepchnąć spokojnie manifestujących z Pól Elizejskich.

Niektórzy manifestanci starali się przeciwstawiać policji. „Jeśli trzeba, to całe życie będziemy się bić i chuligani nas nie powstrzymają” – mówiła do mikrofonu radia „France Info” kobieta przedstawiona jako „żółta kamizelka” z wschodniej Francji.

Na Polach Elizejskich szybko pojawiły się grupki chuliganów, niemających nic wspólnego z „żółtymi kamizelkami”. To oni rozbijali witryny sklepów i rabowali towary, twierdzą sprawozdawcy.Komentator dziennika „Ouest-France” Stephane Vernay tłumaczył w BFMtv, że „rozróby nie były ani prawicowe, ani lewicowe”. Jego zdaniem, to chuligani z przedmieść „mieli ochotę tłuc szyby, kraść towary i bawić się z policją w kotka i myszkę”.

Źródło: Reuters/PAP

REKLAMA