Trump zdobył się na chwilę prawdy. Prezydent USA oficjalnie przyznaje, że to Izrael, a nie ropa, jest głównym powodem utrzymywania amerykańskich wojsk na Bliskim Wschodzie

Mury Jerozolimy po ogłoszeniu przeniesienia ambasady USA do tego miasta przez prezydenta Donalda Trumpa. Foto: PAP/EPA
Mury Jerozolimy po ogłoszeniu przeniesienia ambasady USA do tego miasta przez prezydenta Donalda Trumpa. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Prezydent USA Donald Trump przyznał, że głównym powodem obecności amerykańskich wojsk na Bliskim Wschodzie nie jest wcale ropa naftowa. Chodzi o bezpieczeństwo Izraela.

We wtorek Trump udzielił wywiadu gazecie „Washington Post”. Był pytany między innymi o możliwość wycofania amerykańskich żołnierzy z Bliskiego Wschodu. Odpowiadając przyznał wprost, że głównym powodem dla którego wojsko USA jest obecne w regionie są kwestie związane z bezpieczeństwem Izraela.

REKLAMA

Trump zaprzeczył, że to ropa naftowa jest przyczyną amerykańskiej obecności w regionie. Stwierdził, że przy obecnym rekordowym poziomie produkcji ropy naftowej i gazu w USA, znaczenie dostępu do surowców energetycznych odgrywa coraz mniejszą rolę i ma coraz mniejszy wpływ na decyzje dotyczące obecności militarnej USA w regionie.

We wcześniejszych wywiadach Donald Trump wskazywał, że obecność wojsk USA w Syrii i Iraku, jest konieczna ze względu na agresywną politykę Iranu w regionie i zagrożenie jakie stanowi dla Iraela. Zapowiedział, że wojska USA pozostaną w Syrii do czasu, aż nie opuszczą jej wojska i milicje proirańskie. Biorąc pod uwagę, iż w Syria zdecydowała ostatnio o nadaniu obywatelstwa syryjskiego członkom tych ugrupowań w uznaniu zasług jakie miały dla utrzymania Baszara al Assada u władzy, oznacza to, iż USA zmuszone będą do okupacji części terenów Syrii przez dłuższy czas, a być może zostaną w Syrii na stałe. Trump potwierdził tym samym, że stara anegdota, iż Izrael będzie walczył z Iranem do ostatniego amerykańskiego żołnierza jest jak najbardziej prawdziwa.

Trump odniósł się też do kwestii zamordowania dziennikarza Washington Post Jamala Khashoggiego. Pytany o rolę saudyjskiego następcy tronu Mohammeda Bin Salmana w zabójstwie stwierdził: „Może zrobił to, a może nie. On temu zaprzecza. Ludzie z jego otoczenia też. CIA nie stwierdziło bezsprzecznie, iż stoi on za zabójstwem. Zastrzegam, że nie mówię, że CIA twierdzi, iż to nie on.”

Takie, a nie inne stanowisko Trumpa wynika nie tylko z ogromnych kontraktów zbrojeniowych jakie Arabia Saudyjska zawarła w ostatnich latach z USA. Podstawową przyczyna jest fakt, iż Arabia Saudyjska i Izrael tworzą wspólną oś przeciwko Iranowi. Ewentualne sankcje wobec Mohammeda Bin Salmana, mogłyby temu sojuszowi poważnie zagrozić.

Jednym z najbardziej czytelnych sygnałów jak bardzo proizraelska jest polityka Stanów Zjednoczonych za czasów Donalda Trumpa była decyzja o przeniesieniu ambasady USA do Jerozolimy.

źródło: Washington Post/nczas

REKLAMA