
Gdyby nie było państwowej służby zdrowia to byłoby źle, a dzięki niej każdy może liczyć na pomoc i godne traktowanie. Tyle teorii. Praktyka wygląda zupełnie inaczej i przekonał się o tym każdy, kto trafił do państwowej placówki. Bardzo mocno odczuła ją kobieta, która rodziła w szpitalu w Ropczycach.
W nocy 23 listopada 41-letnia mieszkanka Ropczyc zaczęła rodzić. Około godz. 1 w nocy wraz z mężem przyjechała do Zakładu Opieki Zdrowotnej w Ropczycach. Mimo tego, że mężczyzna wielokrotnie wzywał na pomoc personel za pomocą dzwonka, nikt nie wyszedł do rodzącej właśnie kobiety.
Mężczyzna poszedł na drugą stronę budynku, gdzie mieści się stacja pogotowia ratunkowego. Tam również nikt nie przyszedł z pomocą. W końcu wezwał karetkę pod szpital przy użyciu telefonu.
– Nie mogąca dłużej oczekiwać na pomoc kobieta urodziła dziecko na korytarzu placówki, a poród został odebrany przez ojca, który okrył ciało noworodka własną kurtką. Dopiero wtedy matka z dzieckiem doczekała się pomocy pielęgniarskiej i medycznej, została niezwłocznie umieszczona w karetce i przewieziona do szpitala w Dębicy – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Artur Grabowski.
Kobieta wróciła z noworodkiem do domu po trzech dniach. Ojciec dziecka zarzucił personelowi niedopełnienie obowiązków. Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Ropczycach nadzorują postępowanie przygotowawcze, które prowadzi miejscowa policja.
– Dotyczy narażenia 41-letniej kobiety oraz jej nowo narodzonego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, przez osoby na których ciążył obowiązek opieki, tj. o czyn z art. 160 par. 2 kodeksu karnego – dodał Artur Grabowski. Grozi im za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Źródło: onet.pl