
Janusz Korwin-Mikke był gościem w telewizji wPolsce, gdzie mówił między innymi o sytuacji na Ukrainie. Zdaniem prezesa partii Wolność opcje są dwie, albo Ukraina na zlecenie amerykańskie usiłuje doprowadzić do wojny, albo to zwykła prowokacja ze strony Poroszenki ze względu na zbliżające się wybory.
Rosja odkąd zajęła Krym to uważa to za swoje wody terytorialne i domaga się żeby wojenne okręty otrzymywały pozwolenie – powiedział Korwin-Mikke. Redaktor podkreślał, że ONZ nie uznaje tego zajęcia Krymu. ONZ istnieje po to, żeby szpiedzy wszystkich krajów mieli pensje – odparł były europoseł.
Są kręgi w USA, które otwarcie dążą do wojny. Gdyby rządziła p. Clintonowa to wojna już dawno by była, natomiast druga hipoteza jest zupełnie inna. Po prostu są wybory, Poroszenko nie ma szans, ale przywódca który grozi i jest silny może wygrać. Po drugie jest stan wojenny i wybory mogą w ogóle się nie odbyć – mówił.
Wersję zgodnie z którą była to prowokacja Ukraińska ze względu na słabe notowania Poroszenki, Korwin-Mikke określił jako „optymistyczną”. Wersję, że Rosjanie chcą w ten sposób rozwiązać swoje problemy odrzucił, stwierdzając, że Rosjanie nie mają powodu, żeby w ten sposób rozwiązać swoje problemy.
Albo będzie wojna światowa, atomowa albo to zwykła prowokacja – powiedział. Poza tym zwycięska wojna nuklearna oznacza wykończenie jakiejś 1/3 naszej cywilizacji o ile nie więcej – dodawał Korwin-Mikke.