
Czy ktokolwiek jeszcze pamięta „epidemię” Odry? Kilka tygodni temu miała ona opanować Polskę. Za wszystko winni byli antyszczepionkowcy. Co zatem z 2,6 tysiącami osób, które zachorowało na gruźlice? Czy to już prawdziwa apokalipsa?
Przypomnijmy, gruźlica jest chorobą zakaźną, może zaatakować praktycznie każdy narząd (np. gruźlica węzłów chłonnych, gruźlica stawów i kości, bardzo groźna gruźlica opon rdzeniowo-mózgowych u dzieci) lub wiele z nich jednocześnie (postać rozsiana). Statystycznie najczęściej jednak gruźlica atakuje płuca.
2600 osób tylko w pierwszy półroczu to wynik, który może robić wrażenie. Ni jak nie można go zestawić z „epidemią” odry na którą zachorowało łącznie kilkadziesiąt osób. Jednak dziwny trafem nikt w Polsce nie ogłasza kolejnej epidemii choroby, która do połowy XX wieku wręcz dziesiątkowała społeczeństwo.
Cóż, prawdopodobnie chodzi o nic innego jak pieniądze. Nie znamy dokładnych cen szczepionek za gruźlicę, jednak z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że są one po prostu dużo tańsze od tych na odrę, bądź ich zapas w magazynie jest zdecydowanie mniejszy, przez co nie trzeba zmuszać Polaków by w histerii masowo je wykupowali.
„W Polsce na gruźlicę chorują głównie osoby w wieku podeszłym. „Wynika to z faktu, iż w czasach, gdy sytuacja epidemiologiczna gruźlicy była znacznie gorsza niż obecnie, duża część populacji została zakażona prątkiem gruźlicy. Zachorowania na gruźlicę są w dużym odsetku wynikiem reaktywacji zakażenia wcześniejszego, co uniemożliwia szybką eliminację choroby w populacji” – wyjaśnia rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.
To również może być argument, dla którego to odra była chorobą, która miała wyniszczyć Polaków. Warto zauważyć, że główny przekaz dotyczący zachorowań odrą był oparty o dzieci. Te „niewinne istoty” musiały cierpieć, przez to, że rodzice nie podali wcześniej szczepionek. Oczywiście mogli to nadrobić idąc do przychodzi i kupując dawkę.
Źródło: PAP / wolnosc24.pl