Ciemna strona samochodów elektrycznych. Naukowcy alarmują: Są gorsze niż diesle. To bomba atomowa dla środowiska

Samochód elektryczny - zdjęcie ilustracyjne. / fot. pxhere
Samochód elektryczny - zdjęcie ilustracyjne. / fot. pxhere
REKLAMA

Eksperci z niemieckiej firmy badawczej Berylls Strategy Advisors wyspecjalizowanej w obsłudze przemysłu motoryzacyjnego, mają niepokojące wnioski, na temat samochodów elektrycznych. Ich akumulatory to bomba atomowa dla środowiska naturalnego. Dodatkowo twierdzą, że zrezygnowanie z silników Diesla to poważny błąd.

Jak czytamy na portalu interia.pl według analityków Berylls Strategy Advisors największym problemem dotyczącym samochodów elektrycznych jest produkcja do nich akumulatorów litowo-jonowych. To ma być istna bomba atomowa, pod względem nieszczania środowiska naturalnego.

REKLAMA

Niemieccy eksperci stwierdzili, że:

„W zależności od tego, gdzie wytwarzane są samochody elektryczne, energia potrzebna do wyprodukowania ich akumulatorów powoduje wysoki ślad węglowy”. Dla przykładu w Niemczech „przeciętny samochód elektryczny musiałby pozostawać w eksploatacji przez co najmniej 10 lat, by zrównoważyć emisję konkurencyjnego samochodu z silnikiem spalinowym”.

Co z tego wynika? Lobbowane przez ekologów korzyści z wprowadzania samochodów elektrycznych to nie do końca prawda. Dodajmy do tego, że we wspomnianym okresie fabryczne baterie w wielu przypadkach wymagać już będą wymiany, czyli potrzeba będzie wyprodukować kolejny zestaw.

Jak czytamy na portalu interia.pl zakłada się, że w przypadku najpopularniejszych aut elektrycznych spadek pojemności baterii na przestrzeni 100 tys. km wynosi około 20 proc.

Jeżeli założymy, że w ciągu roku samochód przejeżdża 20 tys. km rocznie, to po 10 latach eksploatacji, zasięg może więc spaść do zaledwie 60 proc. nominalnej wartości. Dla przykładu, w przypadku Nissana Leafa oznaczałoby spadek z deklarowanych przez producenta 270 km do niespełna 160 km.

I to jeszcze nie wszytko! Jak twierdzą eksperci Berylls Strategy Advisors:

„Zbudowanie akumulatora samochodowego o masie 500 kilogramów lub większego (co w przypadku zyskujących na popularności suvów nie jest wcale abstrakcją) w fabryce zasilanej paliwami kopalnymi spowodowałoby do 74 proc. więcej emisji dwutlenku węgla niż stworzenie wydajnego tradycyjnego pojazdu!”

Okazuje się, że samochody elektryczne, które miały być tak przyjazne środowisku naturalnemu, mogą spełnić kompletnie odwrotną rolę.

Źródło: interia.pl/nczas.com

REKLAMA