Policjanci molestowali 18-latkę przed Marszem Niepodległości? Tego nie było nawet za PO. Do sądu trafiło zażalenie w sprawie

Zażalenie na zatrzymanie 10 listopada oraz zrozpaczona kobieta/fot. ilustracyjne/fot. screen z szturm.com.pl/Pixabay (kolaż)
Zażalenie na zatrzymanie 10 listopada oraz zrozpaczona kobieta/fot. ilustracyjne/fot. screen z szturm.com.pl/Pixabay (kolaż)
REKLAMA

Do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wpłynęło zażalenie na policjanta, który miał molestować 18-letnią dziewczynę zatrzymaną przed Marszem Niepodległości w Warszawie. Do skandalicznego zachowania policji miało dojść w areszcie.

Do Warszawy przyjechała Monika [imię zostało zmienione przez redakcję „Szturmu”] z kilkoma znajomymi. Według informacji na szturm.com.pl, Polka na co dzień mieszkała poza granicami kraju. Została zatrzymana w nocy z 10 na 11 listopada, gdy ze znajomymi spała w samochodzie.

REKLAMA

Ona ze swoim chłopakiem z przodu, z tyłu dwóch kolegów i dziewczyna jednego z nich, młodsza nawet od Moniki, bo siedemnastoletnia. W pewnym momencie obudził ją krzyk koleżanki i zobaczyła, że do samochodu podbiega kilkunastu uzbrojonych mężczyzn. Funkcjonariusze, jak się okazało po chwili, bowiem nie byli w mundurach, ani nie pokazywali legitymacji, otworzyli drzwi samochodu i mierząc z broni jeden z nich krzyknął tylko: „Wysiadać k***a! [cenz. red. nczas.com]„. Wysiedli szybko, Monika nie zdążyła nawet założyć butów. Potem od razu: „Ręce na dach!” i wyciąganie rzeczy z kieszeni – informuje portal „Szturmu”.

Zostali zabrani przez policję. Monika trafiła na komendę stołeczną policji przy Pałacu Mostowskich. Prowadząc ją do pokoju, gdzie miał być spisany protokół zatrzymania, policjant „złapał ją mocno za rękę, jednocześnie pociągając za włosy, mimo iż nie stawiała żadnego oporu”.

Potem dopiero poinformowano ją, że powodem zatrzymania był art. 171 par. 1 kodeksu karnego dotyczący niebezpiecznych substancji. Dziewczyna miała bowiem ze sobą… gaz pieprzowy dostępny do zakupu bez zezwolenia w sklepach z militariami w całej Polsce. Wyzywano później jej kolegów, m.in. od k**ew.

Zapytano ją następnie, czy będzie chciała wziąć prysznic, na co Monika wyraziła chęć. Policjant powiedział, że zostanie obudzona wcześniej w tym celu i dodał, że „jeśli będzie pani grzeczna, to my będziemy grzeczni”. Następnego ranka nakazano jej się rozebrać i pójść pod prysznic. Według relacji Moniki policjant płci męskiej stał półtora metra od niej i cały czas się na nią patrzył. Ponadto okno było duże i przeźroczyste, „więc nie miała zachowanej żadnej intymności podczas kąpieli”. Po szybkim umyciu się całkowicie naga musiała pójść do magazynu, policjant cały czas się na nią patrzył.

Stał z jej ręcznikiem w dłoni i gdy myślała, że chce jej go podać, policjant schylił się i dotknął jej uda tuż przy kroczu mówiąc: „Wyszła pani wysypka, ale to nic poważnego”. Monika stała sparaliżowana strachem. „Myślałam, że za chwilę mnie zgwałci” – mówi po krótkiej chwili milczenia. Po chwili dostała ręcznik – wielkością przypominający co najwyżej ręcznik kuchenny, przez co ani przez chwilę nie mogła się zakryć, tak by policjant nie widział jej ciała – informuje portal „Szturmu”.

Gdy wróciła do swojej celi, usłyszała głos drugiego policjanta najwyraźniej również oburzonego zachowaniem zwyrodnialca. – Ostatni raz śpię z tobą na zmianie! Co ty człowieku od********sz? – usłyszała Monika.

Naruszyli moją godność, poniżyli mnie, upokorzyli. Zabrali mi bez powodu możliwość świętowania stulecia niepodległości, zabrali mi 24 godziny, które chciałam spędzić z Marcinem. Przecież dobrze wiedzieli, że żadnych materiałów wybuchowych nie było, inaczej nie wypuściliby mnie tak szybko. Przecież przy ostatnim przesłuchaniu nawet już o to mnie nie pytano – stwierdza Monika.

Do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wpłynęło zażalenie od zatrzymanej dziewczyny datowane na 13 listopada. Opisane jest w nim zajście, w szczególności skandaliczne traktowanie dziewczyny w okolicach prysznica. Jak czytamy, poważnie obawiała się próby gwałtu ze strony policjanta.

Źródło: szturm.com.pl

REKLAMA