Szokująca spowiedź lekarza pediatry. „Polskie dzieci są porywane do szpitali mimo braku wskazań medycznych. Chodzi o pieniądze

REKLAMA

Nie znam się na pozostałych gałęziach medycyny, ale pediatria i neonatologia są mi bliskie. Nie wiem czy oddziały innych specjalności też patologicznie funkcjonują, ale oddziały pediatryczne stały się gałęzią gospodarki, polegającej na użyciu substratu jakim są dzieci celem wyprodukowanie produktu, czyli odpowiedniej ilości punktów dla uzyskania pieniędzy z NFZ, czyli z kieszeni nie zdających sobie z rozmiarów nieprawidłowości obywateli.

Skutkiem tego jest też niski poziom świadczonych usług medycznych w oddziałach dla dzieci. Regułą jest, że postępowanie diagnostyczno – terapeutyczne nie opiera się na istniejących rekomendacjach, standardach zgodnych z EBM. Lekarze jeżdżą na liczne szkolenia, potem wracają do oddziałów i uprawiają pod wodzą autorytarnych ordynatorów medycynę zgodną z ich przyzwyczajeniami. To co się słyszy na wykładach, co podane jest w fachowym piśmiennictwie, co po prostu jest bieżącą wiedzą medyczną, którą my lekarze musimy znać, bo do tego zobowiązuje nas Kodeks Etyki Lekarskiej, ma się nijak do szpitalnej rzeczywistości. Bo ważna jest ilość pacjentów, nie jakość świadczonych usług.

REKLAMA

Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach słyszy się o dramatycznych sytuacjach, w których umierają dzieci, bo nie poświęcono im dostatecznej uwagi, nie wykazano się czujnością i ostrożnością. Praca w takim przemysłowym systemie obsługi taśmy z pacjentami musi skutkować zmniejszoną wrażliwością, bezmyślnością, rutyną…

Nikt w naszym kraju nie sprawdza jakości świadczeń medycznych, nie sprawdza tego płatnik – czyli NFZ, konsultanci wojewódzcy też się nią nie interesują. Jeśli coś w oddziale jest przez konsultanta sprawdzane, to ilość lekarzy, jakie mają uprawnienia specjalizacyjne, ilość pielęgniarek, ile z nich po studiach, ile jest monitorów, pomp infuzyjnych, itd. Nikt nie sprawdza zasad diagnostyki, podstaw rozpoznania i jego zgodności z terapią. Nikt nie sprawdza tego w dokumentacjach pacjentów, nikt nie próbuje nawet wykonać w oparciu o nią przeglądu statystycznego podstawowych jednostek chorobowych, którymi zajmują się pediatryczne oddziały rejonowe.

Strona merytoryczna jest w kręgu zainteresowań NFZ lub konsultanta, wtedy gdy coś się niedobrego wydarzy, gdy pojawiają się roszczenia.

Jako że, w pediatrii śmiertelność jest niska, a dzieci potrafią wytrzymać wiele ” terapii”, na dodatek „ głosu nie mają ”, a rodzice dzieci raczej wierzą, że pediatrzy to dobrzy ludzie i dobrze traktują ich dzieci, roszczeń więc jest niewiele, to toczy się to wszystko cały czas tak samo, bez perspektyw na jakąkolwiek poprawę. Dodatkowo, w kontaktach z opiekunami pacjentów, pediatrzy często używają argumentów emocjonalnych, wywołują w nich strach o dziecko. Takim wystraszonym rodzicem niezwykle łatwo jest manipulować, taki rodzic zaakceptuje każde lekarskie postępowanie.

System ten łamie prawa dziecka, czyni je swoim przedmiotem i to za pieniądze niczego  nieświadomych obywateli, często rodziców. System ten” zagospodaruje” każde pieniądze.

Jak może być dobrze jeśli w jednym z wielkopolskich oddziałów neonatologicznych I stopnia referencyjności co czwarty noworodek poddawany jest antybiotykoterapii, a poinformowany o tym odpowiedni konsultant wojewódzki tłumaczy, że nie zależy mu na wchodzenie w spór ze szpitalem. Podobnie w województwie opolskim konsultant w dziedzinie pediatrii uważa, że Rekomendacje postępowania w pozaszpitalnych zakażeniach układu oddechowego autorstwa zespołu pod kierownictwem Prof. W. Hryniewicz i zatwierdzone przez Ministerstwo Zdrowia, mogą mieć zastosowanie jedynie w POZ.

W sytuacji, gdy lekarzy pediatrów tak bardzo brakuje, a na pacjentów trzeba „polować” by wyrobić kontrakt, logicznym wydaje się być redukcja liczby oddziałów pediatrycznych i pozostawienie takiej ilości, żeby można było w końcu hospitalizować pacjentów ze wskazaniami do leczenia szpitalnego.

Widzę tu ogromną rolę wojewódzkich  konsultantów pediatrii, którzy rozpoznaliby te oddziały i tych ordynatorów, którzy dokładają staranności w udzielaniu świadczeń medycznych zgodnie z zasadami bieżącej wiedzy medycznej oraz z zachowaniem praw dziecka. To nie jest takie trudne zadanie. W oddziałach powiatowych ponad 90 % przypadków mieści się w ramach kilkunastu jednostek chorobowych, w których reguły diagnostyki i terapii są jasne, proste, bez trudu dostępne w języku polskim w fachowym piśmiennictwie medycznym. Takie rozwiązanie poprawi jakość usług pediatrycznych, zdecydowanie obniży koszty ponoszone przez społeczeństwo systemu ochrony zdrowia, przynajmniej w obszarze pediatrii, uczyni dziecko – pacjenta podmiotem systemu, poprawi wykorzystanie szczuplejących i starzejących się kadr pediatrycznych.

(Dane autora do wiadomości Redakcji)

Ten tekst powstał w ramach nowego cyklu interwencyjnego portalu nczas.com pokazującego absurdy polskiego socjalizmu. Jeśli i Ty je widzisz i chciałbyś się podzielić ich opisem z dwumilionową publicznością naszego portalu – prześlij go na adres [email protected]

REKLAMA