Minister Ardanowski przyjechał na miejsce, gdzie protestujący w żółtych kamizelkach rolnicy blokują przejazd autostradą. Po krótkiej rozmowie z nimi został wyśmiany.
Przed godziną 7 rano grupa rolników bez żadnych zapowiedzi rozpoczęła protest blokując w okolicy Pruszkowa przejazd na autostradzie A2 w kierunku Warszawy.
Rolnicy tłumaczyli swoją blokadę w ten sposób, że kierowcy samochodów mogą teraz zrozumieć, jak czują się rolnicy, którzy „zostali zablokowani na polskim rynku, tak właśnie jak podróżujący”.
Po godzinie 10 na miejsce przyjechał minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. Osobiście negocjował z rolnikami i zaprosił ich na komisję rolnictwa. Ci jednak odmówili i zażądali prowadzenia rozmów w tamtym miejscu przed kamerami.
– Dziwię się. Jestem jednym z was. Rolnikiem, nie urzędnikiem, ale rolnikiem, który został ministrem, by rozwiązywać wasze problemy. Chcę państwa poinformować, że prowadzę rozmowy ze wszystkimi grupami rolników. W piątek spotkałem się z rolnikami spod Piotrkowa – powiedział minister Ardanowski i dodał, że większość postulatów została już spełniona. Wówczas został wyśmiany przez rolników znajdujących się na miejscu protestu.
– Jeśli chodzi o wypłatę odszkodowań, domyślam się, że chodzi o problemy w Parczewie? Na 20 gospodarstw, w których stwierdzono ASF, wypłacono odszkodowania 16 gospodarstwom – próbował bronić się minister Ardanowski.
– Pan jest chamski i arogancki – odpowiedział organizator protestu Michał Kołodziejczak. Wcześniej kontrowano deklaracje ministra i zauważono, że Straż Marszałkowska uniemożliwia rolnikom wstęp do Sejmu.
– Chce odpowiedzieć na te postulaty. Jeśli to konieczne, sprowadzę wiceministrów, lekarzy weterynarii i specjalistów. Nie uchylam się, ale wolę spotkać się w starostwie w Pruszkowie lub centrum rolniczym w Brwinowie – powiedział Ardanowski.
– Chcę rozmawiać, ale nie bardzo jest z kim rozmawiać – podsumował.
Rafał Ziemkiewicz przy okazji protestu przytoczył rozmowę Andrzeja Leppera z szefem jednej z farmerskich organizacji w USA. Amerykanin zapytany o to, dlaczego nie zablokują jakiejś drogi odparł zdziwiony, że przecież zostałby zastrzelony przez policję. – Państwo z dykty vs państwo prawa – podsumował.
Z kolei Tomasz Sommer był pewien, że „lada moment jakiś palant w Polsce przywdzieje żółtą kamizelkę”. – Cóż, Polska papugą narodów. Pytanie tylko, dlaczego kierowcy sami nie wbili się w kamizelki i nie spuścili manta blokującym, skoro policja nie była w stanie ich znieść z drogi? – zauważył.
Dlaczego wy nie zablokujecie jakiejś drogi? – spytał Lepper szefa jednej z organizacji farmerów w USA.
Bo by nas policja zastrzeliła – odparł zdziwiony Amerykanin.
Państwo z dykty vs państwo prawa. https://t.co/AVYqQ0JsA5— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) December 12, 2018
Wiedziałem, że lada moment jakiś palant w Polsce przywdzieje żółtą kamizelkę. Cóż, Polska papugą narodów. Pytanie tylko, dlaczego kierowcy sami nie wbili się w kamizelki i nie spuścili manta blokującym, skoro policja nie była w stanie ich znieść z drogi?
— Tomasz Sommer (@1972tomek) December 12, 2018
Źródło: wp.pl