
Europosłowie Zielonych złożyli wniosek, by „w związku z pogarszającą się sytuacją na Węgrzech” Parlament Europejski przeprowadził na najbliższej sesji w styczniu debatę na temat tego kraju. Decyzja w tej sprawie należy do kierownictwa PE. Zupełnie nie interesują ich jednak rozruchy i bitwy uliczne we Francji i Belgii.
– Węgry przechodzą od złego do jeszcze gorszego. Musimy pomóc węgierskim obywatelom bronić swoich praw. Stanie z boku, gdy jeden z krajów UE osuwa się w pełnowymiarowy reżim autorytarny, jest po prostu nie do przyjęcia. Węgry przyjęły europejskie wartości, gdy przystąpiły do UE, a teraz Viktor Orban i jego koledzy depczą prawa zwykłych Węgrów – oświadczyła w środę europosłanka Zielonych Judith Sargentini.
To właśnie ona jest autorką raportu, którego przyjęcie uruchomiło procedurę z art. 7 unijnego traktatu przeciw Węgrom. Choć stało się to jeszcze we wrześniu, w Radzie UE, w której zasiadają państwa członkowskie, niewiele wydarzyło się w tej sprawie. W odróżnieniu od Polski Węgry nie były do tej pory poddawane procedurze wysłuchania, a jedynie odnosiły się do zarzutów z raportu Sargentini.
– Rada musi bezzwłocznie przeprowadzić debatę nad sprawozdaniem dotyczącym praworządności Parlamentu Europejskiego i udowodnić Węgrom, że przywódcy UE są gotowi bronić europejskich wartości. Węgrzy nie są sami, będziemy nadal wspierać nasze wspólne wartości: demokrację, rządy prawa i prawa podstawowe – domaga się eurodeputowana Zielonych.
Demonstracje na Węgrzech rozpoczęły się po przyjęciu 12 grudnia przez parlament nowelizacji kodeksu pracy, zwiększającej limit godzin nadliczbowych, a także ustawy powołującej sądy administracyjne podporządkowane ministerstwu sprawiedliwości.
Decyzja na temat tego, czy debata się odbędzie, zapadnie na początku stycznia. Podejmie ją konferencja przewodniczących europarlamentu. Najbliższa sesja PE odbędzie się w Strasburgu w dniach 14-17 stycznia.
Oczywiście nie chodzi o żadne przestrzeganie praworządności na Węgrzech, a tylko i wyłącznie o odsunięcie od rządów Orbana i jego ekipy. Wszystko podporządkowane jest temu celowi.
Lewaków zupełnie nie interesuje sytuacja we Francji, gdzie od 17 listopada trwają protesty żółtych kamizelek. Co weekend dochodzi do regularnych bitew z policją na ulicach francuskich miast. W protestach śmierć poniosło 6 osób. Wnioski o debaty w sprawie sytuacji we Francji zostały odrzucone.
Do zamieszek zaczyna dochodzić też regularnie w Belgii. Policja ściera się z manifestantami i musi chronić budynki unijne w Brukseli. Protesty przeciwko przyjmowaniu imigrantów doprowadziły już do dymisji premiera belgijskiego rządu i przesądziły o upadku gabinetu po tym, jak wycofał się z niego największy koalicjant – Nowy Sojusz Flamandów.