Norweżka dostała azyl w Polsce. Opieka społeczna w jej kraju chciała zabrać jej dzieci

Silje Garmo z córką Eirą/fot. PAP/Jacek Turczyk
Silje Garmo z córką Eirą/fot. PAP/Jacek Turczyk
REKLAMA

Wygląda na to, że historia Silje Garmo i jej córeczki doczekała się szczęśliwego zakończenia. Kobieta, która musiała uciekać z kraju przed bezwzględną instytucją uzyskała azyl w Polsce.

Silje uciekła z Norwegii w maju 2017 roku do Polski po tym, jak pojawiła się groźba odebrania jej córki przez norweski urząd ds. dzieci. Niesławny Barnevernet odebrał jej wcześniej prawo do opieki nad starszym dzieckiem. Kobieta rozstała się ze swoim partnerem i wyjechała z córką do Hiszpanii. Jak informowała norweska stacja TV2, w świetle prawa jest to „porwanie rodzicielskie”. Matkę zatrzymano a dziecko zostało odebrane.

REKLAMA

Barneveret ponownie pojawił się w życiu Norweżki, gdy urodziła drugie dziecko. Urząd zarzucał jej, że ta nie potrafi się nim właściwie zająć. Koronnym dowodem miał być fakt, że choruje ona na zespół chronicznego zmęczenia. Przekonywano także, że nadużywa leków i prowadzi „chaotyczne życie”.

Kobieta zwróciła się do władz polskich z prośbą o azyl argumentując, że w ojczyźnie łamane są jej obywatelskie prawa oraz że jest prześladowana przez instytucje państwowe. Jej pierwszy wniosek został odrzucony. W sprawę zaangażowało się stowarzyszenie Ordo Iuris. Wówczas MZS przyznał Garmo azyl polityczny.

Barnevernet to instytucja budząca liczne kontrowersje na całym świecie. Urzędnikom zarzuca się traktowanie rodziny jak wroga, nakłanianie dzieci do kłamania oraz prowadzenia ich kosztem dochodowego biznesu pod płaszczykiem udzielania pomocy. Norweski urząd ds. dzieci nie jest obcy organizacjom broniących praw człowieka i rządom, które starały się interweniować w sprawie odebrania dzieci swoich obywateli. Komisja Rady Europy wydała krytyczną opinię na temat jego działania.

źródło: fakt.pl

REKLAMA