Mieli się pobrać, ale zginęli w wypadku. Tragiczna historia młodej pary. Celebryta, który spowodował wypadek nie poczuwa się do odpowiedzialności

Wypadek - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
Wypadek - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
REKLAMA

29-letni Kamil oraz jego 23-letnia narzeczona, Kelly jechali spotkać się z przyjaciółmi, którzy chcieli wspólnie z parą uczcić nowy etap w ich życiu. Szczęście młodych nie trwało jednak długo.

Młoda Amerykanka porzuciła wszystko dla swojego nowego wybranka – pracę, kraj – i wyruszyła z nim do Polski, by zacząć nowe życie. Para znalazła mieszkanie oraz szkołę językową dla Kelly. Zdaniem rodziny była bardzo szczęśliwa. Wkrótce mieli się pobrać. Sielankę przerwał jednak tragiczny wypadek.

REKLAMA

Kamil i Kelly umówili się na spotkanie z przyjaciółmi na na placu Inwalidów na warszawskim Żoliborzu. Ci chcieli złożyć życzenia oraz wręczyć prezenty świeżo upieczonemu narzeczeństwu. Para wyruszyła w drogę motocyklem.

O godzinie 13.20 około 150 metrów od miejsca umówionego spotkania – na ulicy Zajączka – honda CBR, którą jechali Kamil i Kelly, zderzyła się ze srebrnym suzuki prowadzonym przez słynnego gitarzystę rockowego, Edmunda S. Mężczyzna wymusił pierwszeństwo podczas skrętu w lewo w efekcie czego doszło do zderzenia.

Chwilę później honda prowadzona przez 31-latka stanęła w płomieniach. Kamil i Kelly upadli na jezdnię. Po dziewczynie przejechała terenowa toyota, która jechała w przeciwnym kierunku. Kobieta która prowadziła pojazd usiłowała manewrować, nie wiedząc co się dzieje.

Widziałam ogień. Zobaczyłam, jak tuż przy moim samochodzie, coś spada. Zaczęłam hamować. Nie wiem, czy po czymś przejechałam, czy wpadło to pomiędzy koła mojego samochodu – mówiła policjantom.

Chwilę później do Kelly podjechała kobieta na wózku inwalidzkim, która osunęła się na ziemię i rozpoczęła reanimację dziewczyny.

Biegli orzekli, że Edmund S. wymusił pierwszeństwo, podczas gdy Kamil poruszał się z dużą prędkością.

Prędkość ta oscylowała w momencie zdarzenia w granicach około 67 km/h – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Trzy lata później S. usłyszał zarzuty: wymuszenia pierwszeństwa i doprowadzenia do wypadku, w którym zginęły dwie osoby.

Sam zainteresowany nie poczuwa się do odpowiedzialności, by przeprosić i wielokrotnie wykazywał lekceważący stosunek zarówno do samej sprawy jak i jej rodziny.

Treść zarzutu zrozumiałem. Nie przyznaję się do zarzucanego mi czynu. Nie będę składał wyjaśnień. Nie będę odpowiadał na pytania – oświadczył przed prokuratorem.

Gdyby powiedział: „przepraszam, źle się z tym czuję”, byłoby inaczej. On podchodził do sprawy lekceważąco. Kiedy mój adwokat zwrócił uwagę, że nie przeprosił, on odpowiedział: „nie czuję się winny, ale jeżeli to panu pomoże to mogę przeprosić” – mówi rozgoryczony ojciec Kamila.

Sąd uznał,  S. za winnego. Usłyszał wyrok dwóch lata więzienia w zawieszeniu na cztery. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że S. widział Kamila i Kelly przez cztery sekundy. Sąd zdecydował też o 10 tysiącach złotych odszkodowania. S. wyroku nie wysłuchał. Prawomocny wyrok zapadł 6 sierpnia o godzinie 13.45.

Źródło: TVN24

REKLAMA