Odchody jako kreacja na Harvardzie. Lewackie postępowe szaleństwo na najsłynniejszym amerykańskim uniwersytecie

Jordan-Peterson_poprawność-polityczna_nczas
Jordan Peterson, kanadyjski profesor psychologii, krytyk politycznej poprawności
REKLAMA

Breitbart opublikował listę najbardziej idiotycznych „postępowych” zdarzeń do jakich doszło w 2018 roku na Uniwersytecie Harvarda w Stanach Zjednoczonych. Dziewczyny w męskim chórze, wykłady o znaczeniu ludzkich odchodów w literaturze – na tej uczelni wszystko jest możliwe.

Amerykańskie uczelnie są największym rozsadnikiem postępującego postępu. Każda najdurniejsza idea, która tam się zrodzi trafia później do życia społecznego. Breitbart podsumował największe osiągnięcia w tej dziedzinie najbardziej prestiżowej uczelni – Uniwersytetu Harvarda.

REKLAMA

Uniwersytet jest w awangardzie postępu ale tego roku władze szkoły raczej nie zaliczą do udanych. W listopadzie zakończył się proces przeciwko władzom uniwersytetu oskarżanym o stosowanie rasistowskich kryteriów w przyjmowaniu studentów. Pozywającymi byli uczniowie azjatyckiego pochodzenia.

Uniwersytet w ramach walki o jeszcze równiejszą równość przyjmował bowiem uczniów murzynów i Latynosów kosztem Azjatów, którzy mieli lepsze wyniki w nauce. A to w trosce o różnorodność i równość szans.

Biały uczeń, który chciał aplikować na uczelnię musiał osiągnąć co najmniej 1310 punktów w sprawdzianach PSAT. Znacznie niższe wyniki mogli mieć uczniowie Latynosi i murzyni. Największe wymagania zaś stawiano Azjatom, którzy najpilniej przykładają się do nauki. I tak uczennica musiała mieć 1350 punktów, a uczeń pochodzenia azjatyckiego aż 1380. Proces zakończył się, ale wyrok zostanie ogłoszony w 2019 roku

Kompromitacją dla uczelni zakończyła się sprawa senator Elizabeth Warren. Przez całe lata władze uniwersytetu chwaliły się, że w szeregach jej wykładowców jest pierwsza Indianka – właśnie pani senator.

Sama polityk przez lata twierdziła, że jest Irokezką i garściami czerpała z przywilejów nadanych rdzennym mieszkańcom USA. Z Warren i jej indiańskiej krwi szydził m.in Donald Trump, który nazywał ją „Pocahontas” – od imienia indiańskiej księżniczki.

Na swoje nieszczęście, polityk postanowiła położyć kres kpinom i przeprowadziła badania swych genów, by wykazać swe indiańskie pochodzenia. Na dodatek całe przedsięwzięcie udokumentowała i upubliczniła. Okazało się, że ma około 1/1024 domieszki krwi indiańskiej i to od jakiegoś plemienia z Peru, bądź Kolumbii, a nie Irokezów. I tak oto skompromitował się również Harvard, który chwalił się „pierwszą indiańską profesor”.

Te zdarzenia nie przeszkodziły jednak władzom uczelni walczyć o postępujący postęp i jeszcze równiejszą równość.

Od 1858 roku na uniwersytecie działa męski chór Harvard Glee Club. Władze szkoły postanowiły jednak zakazać istnienia wszelkich organizacji, stowarzyszeń etc, których członkami są osoby tej samej płci. I tak męski chór może sobie niby nadal istnieć, ale musi w swe szeregi przyjąć też studentki.

Uczelnia dba nie tylko o postęp i równość, ale też o to by studenci mieli „otwarte” spojrzenie na sztukę. Dlatego też w ramach studiów literackich zorganizowano m.in wykłady o znaczeniu odchodów we współczesnej literaturze francuskiej. Prowadząca zajęcia profesor Annabel Kim wyjaśniła w jednym z wywiadów, iż celem wykładów jest to, by studenci „nie widzieli w odchodach tylko rzeczy wywołującej wstręt i obrzydzenie, ale raczej postrzegali jej jako akt kreacji”. Jak na razie nie wiadomo, czy zostaną zorganizowane wykłady o wymiocinach.

REKLAMA