Niemcy walczą z „rasistowskimi i ksenofobicznymi poglądami” u przedszkolaków. „Podejrzane” są warkoczyki i sukienki u dziewczynek…

Przedszkolaki. Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
Przedszkolaki. Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
REKLAMA

Niemieckie ministerstwo rodziny opracowało specjalną broszurę, która skierowana jest do pracowników przedszkoli i innych placówek oświatowych dla najmłodszych. Autorzy uczą przedszkolanki jest rozpoznać małego „rasistę” lub „ksenofoba”…

Nowa broszura niemieckiego rządu dla przedszkolanek zawiera wskazówki, jak „rozpoznawać i przeciwdziałać poglądom rasistowskim i ksenofobicznym u dzieci”. Autorzy za swadą dowodzą m.in., że podejrzane jest np. gdy dziewczynka nosi sukienki i warkocze albo uczy się robótek ręcznych.
Federalna minister rodziny Franziska Giffey (SPD) w przedmowie pisze:

REKLAMA

„Jesteśmy świadkami znacznego wzrostu popularności prawicowych ruchów populistycznych”. Dlatego tak ważne jest demokratyczne kształtowanie edukacji wczesnego dzieciństwa”.

Broszura zawiera liczne konkretne wskazówki. Np. pomaga rozpoznać „dzieci z rodzin nacjonalistycznych (völkisch)”. Zaleca się „wezwać rodziców na rozmowę”, aby wyjaśnić, że „autorytarne modele edukacyjne oparte na stereotypach dotyczących płci ograniczają różnorodne możliwości dzieci.”

Broszurka nosi tytuł: „„Ene, mene, muh – und raus bis du!“. To nazwa popularnej wśród dzieci niemieckiej wyliczanki, coś w rodzaju „raz, dwa trzy, odpadasz Ty!”. Jednak pani minister chce w ten sposób nawiązać do społecznego wykluczenia, którego ofiarą mogą padać dyskryminowane dzieci.

Szczególne niebezpieczne dla Pani minister są dzieci z rodzin „narodowych”. W broszurze możemy wiele przeczytać o zagrożeniach, jakie mogą wnosić ubiory i zachowania dziewczynek w przedszkolach:

Jeśli dziewczynka ma ubraną sukienkę, nosi długie włosy to może być to cielesnym zagrożeniem dla chłopców.

Co zrobić w takiej sytuacji? Autorzy radzą, by natychmiast wezwać rodziców i spokojnie wytłumaczyć im, jakie powinny być zasady „demokratycznego wychowania dzieci”.

Wydawnictwo ministerstwa rodziny jest tak radykalne, że dziennikarze lewicowego dziennika „Berliner Zeitung” uznali, że w swych tezach idzie „zbyt daleko”.

źródło: bz-berlin.de

REKLAMA